W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

powtarzali mi w nieskończoność, że nic mi nie jest i żebym nie robiła z siebie ofiary. Było to
nie do zniesienia. To znaczy, nadal jest, ale teraz już się jakoś do tego przyzwyczaiłam.
Ostatecznie, zawsze mogłoby być gorzej... Na szczęście pewnego dnia trafiłam na Penelopę –
Deborah spojrzała na jakąś kobietę w falowanych brązowych włosach i lawendowej koszuli,
siedzącą po drugiej stronie okręgu. – Penelopa jest lekarką i pracuje w szpitalu, ale poza tym
pracuje również dla nas i udało jej się ściągnąć już do nas parę osób – mówiła, przenosząc
wzrok z Penelopy na mnie, tak jakby spodziewała się po mnie jakiegoś podważenia
dwuzmianowej pracy lekarki – Ja również miałam tę przyjemność zostać przez nią
zaproszona i dzięki temu tutaj trafiłam.
Deborah zrobiła krótką pauzę, zastanawiając się zapewne, co powiedzieć dalej.



  • Szczerze mówiąc, moje problemy nie zmniejszyły się zbytnio od tego czasu, ale
    czuję, że ludzie w stowarzyszeniu próbują mi pomóc i że naprawdę jest sens tu przychodzić,
    pomimo tych wszystkich niezrealizowanych planów i pragnień. Tutaj nie liczy się
    przynajmniej to, co mam na Plakietce, tylko to, co mam do powiedzenia. A niestety w moim
    codziennym otoczeniu raczej bardziej liczy się formalność. Czasami dziwię się, że moi
    rodzice nie wyrzucili mnie jeszcze z domu, bo ciągle słyszę od nich, jaka jestem leniwa i
    bezużyteczna. To samo słyszałam zresztą od moich znajomych, jeśli w ogóle mam jeszcze
    jakichś znajomych poza tą grupą. Nikt nie chce mi wierzyć, kiedy zaczyna mnie boleć głowa
    i nikt się nie zgadza, że w tym stanie nie da się nic robić. Kiedy mówię, że nie zdążyłam
    czegoś zrobić, bo miałam tyle różnych rzeczy na głowie, słyszę, że przecież każdy tak ma i że
    to nie jest żadne usprawiedliwienie. Kiedy mówię, że mam jakiś problem, oni mówią, że
    przecież każdy ma problemy i żebym nie robiła z siebie ofiary! – Deborah mówiła stopniowo
    coraz bardziej podniesionym tonem, machając raz po raz trzymanym w ręce zeszytem, jakby
    chciała się od czegoś odpędzić. W końcu odetchnęła głośno i oznajmiła, że skończyła.
    Pomyślałam, że jeśli każdy będzie mówił tyle co ona, nie wyjdziemy stąd chyba co
    najmniej przez następne dwie godziny. Pomyślałam też, że nie byłam pewna, czy w ogóle ją
    rozumiałam i co miała na myśli, mówiąc o tych rzeczach, których nie jest w stanie zrobić i
    jak to właściwie jest możliwe, że taki problem, który według mnie nie brzmiał wcale jak
    problem, zaprowadził ją aż tutaj? Dochodząc do wniosku, że brak jakiegokolwiek odzewu z
    mojej strony mógłby uchodzić za brak zainteresowania, zdecydowałam się zadać to pytanie
    na głos.

  • Jakie rzeczy? – powtórzyła Deborah, kiedy zapytałam ją, co takiego sprawia jej
    problem. – Wszystkie. Zaczynając od spania i jedzenia, a kończąc na dalekich podróżach.
    Generalnie nie mam na razie stałej pracy, jak zresztą widzisz – wskazała na swoją Plakietkę.

  • Ale mam oczywiście mnóstwo pracy, która docelowo ma mnie zaprowadzić do takiej
    „prawdziwej” pracy. Od najmłodszych lat kształcę się w określonych kierunkach, ale niestety
    to ciągle jest za mało i nigdzie nie chcą mnie przyjąć do pracy formalnej. Właściwie nie
    wiem, czy w ogóle chciałabym być do takiej pracy przyjęta, bo wtedy nie mogłabym robić
    nic innego. Postanowiłam się jednak skupić na jednej z konkretnych dziedzin moich
    obszernych zdolności i od praktycznie kilku lat wykonuję projekty bazujące na rzemiośle
    artystycznym. To jest moje główne zajęcie, ale oprócz tego uwielbiam również rysować,
    malować, urządzać wnętrza, a także zajmować się zwierzętami, podróżować, śpiewać, kręcić
    filmy, a poza tym muszę jeszcze kiedyś jeść, gotować, przyjmować gości, czekać aż
    przestanie mnie boleć głowa... Mam wyliczać dalej?

Free download pdf