W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

  • Już? – zapytał Serafin rozczarowanym tonem. – To nie potrwa długo, Violetto.
    Jestem pewien, że osoby z waszej grupy przedstawią się szybko.

  • Chyba, że chcesz wyjść tylko na chwilę, do łazienki czy po coś? – zasugerowała
    Gizela.

  • Tak, to tylko na chwilę – odparła dziewczyna po krótkim wahaniu i udała się w
    stronę drzwi. Była tak wyprostowana, że miałam wrażenie, jakby miała się za chwilę cofnąć.
    Ale nie cofnęła się, tylko wyszła, zamykając za sobą bezgłośnie drzwi. Siedzący koło mnie
    Felix ciągle zmieniał pozycję i wzdychał głośno, jakby prowadził w sobie jakąś
    nadzwyczajną walkę wewnętrzną i czekałam tylko na moment, w którym on również wstanie
    i oświadczy, że musi wyjść. Chciałam się od niego odsunąć, ale siedziałam już dość blisko
    dziewczyny w białych spodniach, a poza tym nie chciałam, żeby ktoś zauważył, że się od
    kogoś odsuwam.
    Ostatecznie powróciliśmy do początkowej kolejki. Valeria, która siedziała za Anniką,
    powiedziała tylko, że już zdążyła mi się przedstawić i wyraziła nadzieję, że będziemy mieć
    jeszcze mnóstwo okazji, żeby lepiej się poznać, a następnie zaprezentowało się dwóch
    chłopaków w wieku prawdopodobnie zbliżonym do mojego. To znaczy, powiedzieli tylko,
    jak się nazywają i że są alergikami.
    Jeden z nich, Liam, co chwilę pociągał nosem, wydmuchując go co jakiś czas i
    kaszląc regularnie. Powiedział, że cierpi na coś, co można by nazwać przewlekłym
    zapaleniem gardła i nieżytem nosa bądź, bardziej kolokwialnie, przewlekłym przeziębieniem.
    Albo po prostu alergią, co tak naprawdę było chyba jedyną oficjalnie racjonalną diagnozą w
    jego przypadku. Wszystkie testy alergiczne wychodziły mu jednak ujemnie, zapewne
    dlatego, że nie było wśród nich opcji uczulenia na drugiego człowieka lub, mówiąc ściślej, na
    emocje, które mógł on wywoływać, dlatego Liam, podobnie chyba jak wiele innych
    zgromadzonych tutaj osób, nosił na Plakietce tytuł „Zdrowy”. Dziwiłam się trochę, dlaczego
    lekarz nie przyporządkował go do kategorii „Chory na życzenie”, ale podejrzewałam, że
    objawy zwykłego „przeziębienia”, choćby nawet przewlekłe i bardzo upierdliwe, nie były po
    prostu godne nawet tego statusu.
    Następnie Liam wskazał na kolejnego kolegę i wyjaśnił, że ma on problemy z głosem.
    Wskazany chłopak próbował odchrząknąć, ale chyba mu się nie udało, bo machnął tylko
    nieznacznie ręką i pokazał mi swoją Plakietkę, prawie na mnie nie patrząc.
    „Dylan Gauder”, przeczytałam, “lat dwadzieścia pięć, pełnosprawny, zdrowy, nie
    pracuje, zdolny do pracy, bezdomny, średnio wychowany, niekarany, wykształcenie średnie”
    i krótka lista osiągnięć. Najbardziej uderzyło mnie określenie „bezdomny”. Czy to znaczyło,
    że też mieszkał tutaj? Nie mogłam oczywiście zapytać, bo chłopak najwyraźniej nie mógł
    mówić z nieznanych mi przyczyn. Kiwnęłam lekko głową i spróbowałam oprzeć się
    ponownie na oparciu krzesła, dając mu do zrozumienia, że skończyłam czytać i próbując
    wyglądać tak, jakby wszystko było dla mnie jasne.

  • Dylan czasami traci głos... – wyjaśnił Liam, klepiąc kolegę po plecach.

  • Ale na pewno będziecie mieli okazję dowiedzieć się jeszcze czegoś o sobie – dodała
    Gizela, jako że nikt inny się nie odezwał.
    Następnie przedstawił się krótko trzydziestoparoletni Samuel, który przyznał, że
    mieszka w siedzibie stowarzyszenia od kilku lat i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to
    kiedykolwiek zmienić. Za nim siedział niewiele młodszy William, który również okazał się

Free download pdf