W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

mieszkać w budynku przychodni od pewnego czasu i pokazał mi swoją Plakietkę, chociaż
ewidentnie nie miał problemów z głosem. Tym razem nie zdziwił mnie już tak bardzo napis
„bezdomny”, zauważyłam natomiast z pewną satysfakcją, że podobnie jak ja, znajduje się
pod obserwacją, a jego reputacja również była znacznie zaniżona. Jego wypowiedź była
trochę pełniejsza niż jego kolegów alergików, ale było słychać, że mówi z pewną
nerwowością i tak, jakby starał się nas przekonać, że wcale taki nerwowy nie jest, przez co
ostatecznie stawał się chyba jeszcze bardziej nerwowy.
Następnie przyszła kolej na Felixa, który zaczął mówić od razu, kiedy tylko William
skończył, tak, że nie miałam nawet szansy zadać temu poprzedniemu żadnego pytania,
chociaż i tak nie miałam raczej takiego zamiaru. Felix również sięgnął po swoją Plakietkę,
trzymając ją przodem do reszty, w taki sposób, że miałam problem z jej odczytaniem, jako że
siedziałam obok niego i dopiero w trakcie swojej wypowiedzi zreflektował się, że to przecież
ja go nie znam i obrócił etykietę, żebym mogła zobaczyć jej treść. Zauważyłam od razu, że
miał tę samą reputację co ja – „Nie wykazuje należytego szacunku”, a w jego rubryce
„Zdrowie” również znajdował się napis „Chory na życzenie”. Nie powiedział jednak, co
konkretnie mu dolegało. Ja zresztą też ograniczyłam się tylko do stwierdzenia, że mam
pewne problemy zdrowotne, dodając oczywiście, że według lekarzy w szpitalu są one
wynikiem przedawkowania tabletek nasennych, których ja wcale nie brałam. Nikt zresztą nie
powiedział na to nic, nie wiedziałam więc, czy mi wierzą i co w ogóle o tym myślą.
Zapamiętałam, że Felix dołączył do stowarzyszenia zaledwie miesiąc temu, co jak na razie, z
tego co zdołałam zanotować, czyniło go najnowszym członkiem tego oddziału. Tak jak się
domyśliłam, okazał się on również chory na alergię społeczną i wyznał (w sposób bardzo
zawikłany i niebezpośredni), że nie może spokojnie przejść się ulicą, żeby ktoś go nie
zaczepił i nie wyraził jakiegoś żądania czy nagany.
Kiedy chłopak skończył, a ja kiwnęłam nieznacznie głową, pragnąc dać jakiś
dyskretny znak, że przyjęłam to wszystko do wiadomości, zaczęła mówić dziewczyna
siedząca po mojej drugiej stronie. Nazywała się Sheila i miała tak cichy głos, że nie
wierzyłam, że osoby z drugiego końca sali mogły ją dobrze słyszeć. Poza tym, przez cały
czas patrzyła na swoje kolana. Okazało się, że Sheila była kolejną osobą mieszkającą na stałe
w przychodni i mimo najszczerszych chęci nie mogła podjąć żadnej pracy, bo ciągle mdlała,
pojawiając się w nowym miejscu. Zastanawiałam się, czy gdyby spojrzała na mnie podczas
wygłaszania swojej wypowiedzi, również mogłaby zemdleć i czy był to powód, dla którego
ostatecznie na mnie nie spojrzała.
Za nią siedziała dziewczyna, która ciągle się śmiała. Starałam się nie patrzeć na nią
zbyt często, ale nie mogłam nie zauważyć, że uśmiechała się prawie co chwilę, tak jakby co
chwilę ktoś opowiadał jakiś świetny żart, chociaż tak naprawdę nie było raczej żadnego
powodu do śmiechu. Kiedy mówiła, prawie każde zdanie kończyła delikatnym chichotem i
chyba przy każdej okazji powtarzała: „Ale to nic takiego”. Na przykład, zawsze chodzi
okrężnymi drogami, bo skręca, kiedy ktoś pojawia się na jej drodze, „ale to nic takiego”.
Ludzie wytykają ją palcami, kiedy idzie na spacer, bo z pewnością powinna robić w tej
chwili coś innego, na przykład pracować albo opiekować się biednymi ludźmi, „ale to nic
takiego”. Często zmienia miejsce zamieszkania, żeby ludzie nie poznali jej zbyt dobrze i nie
zdążyli dostatecznie oszpecić jej Plakietki, „ale to nic takiego”.

Free download pdf