W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

z całkowitą swobodą i otwartością, wybuchając od czasu do czasu śmiechem. Na mnie
jednak przestały zwracać jakąkolwiek uwagę i prawie równie szybko zaczęłam gubić się w
tym, co mówiły. Zdecydowałam się nie zabierać głosu bez wyraźnej zachęty, zwłaszcza, że
temat, na który rozmawiały, nie był dla mnie szczególnie znajomy. W końcu jednak Casandra
sama zwróciła na mnie uwagę.



  • Naprawdę nie interesuje cię moja ręka? – zapytała.

  • Ee... To znaczy... Oczywiście, że mnie interesuje! Nie byłam tylko pewna, czy
    chcesz o tym rozmawiać.

  • W porządku, wiele osób tak mówi – Casandra zaśmiała się lekko, robiąc darujący
    gest swoją zdrową ręką. – Pamiętaj tylko, że ignorowanie czegoś, co widzisz, w tak
    bezceremonialny sposób nie jest najlepszym rozwiązaniem.
    Anastazja, ta starsza kobieta, popatrzyła na mnie w zamyśleniu, tak jakby się
    zastanawiała, czy zasługuję na oburzenie i czy warto cokolwiek wobec mnie demonstrować.

  • Ja nie chciałam... - zaczęłam, pragnąc się usprawiedliwić, ale kobieta przerwała mi:

  • Dobra, dobra. Już wszystko jasne. Informuję cię tylko na przyszłość.

  • Ona jest alergiczką – wyjaśniła Deborah, tak jakby miało mnie to usprawiedliwić.
    Casandra odpowiedziała, że domyśliła się tego, a ja postanowiłam nie drążyć dłużej
    tematu mojego niestosownego zachowania. Posłuchałam za to, jak zaczęła opowiadać o
    swojej chorobie, usiłując okazać przyzwoite zainteresowanie, które nie wyglądałoby jednak
    jak przerysowane ćwiczenie teatralne. Okazało się, że Casandra miała nie tylko metalową
    rękę, ale również metalową nogę, czego wcześniej nie zauważyłam, może dlatego, że była
    ubrana w długą spódnicę i ogólnie nie widziałam jej jak na razie zbyt dużo w ruchu. Jej
    choroba zaczęła się w wieku około osiemnastu lat, kiedy z niewiadomych przyczyn zaczęła
    usychać jej prawa ręka i lewa noga.

  • Czy to bardzo bolało? - zapytałam zaintrygowana.

  • Na początku było to przede wszystkim przerażające uczucie – odpowiedziała po
    chwili zamyślenia. – Nie wiedziałam, co się ze mną działo. Miałam coraz słabsze kończyny i
    coraz więcej problemu sprawiało mi zwykłe, codzienne funkcjonowanie. Najgorzej było,
    kiedy straciłam już całkowicie czucie zarówno w nodze jak i w ręce, i nie mogłam w ogóle
    ich używać. Czułam się zupełnie tak, jakbym w ogóle ich nie miała, bo były zupełnie
    martwe. Brałam później długo jakieś leki, chodziłam do różnych lekarzy, którzy stawili mi
    bardzo różne, ale na ogół zupełnie nieprzychylne diagnozy, typu, na przykład, że najadłam
    się jakichś toksycznych substancji – Casandra wskazała na trzecią rubrykę swojej Plakietki. –
    Żadna z zaproponowanych terapii nie pomogła mi oczywiście i w końcu, jako że miałam
    szczęście znać już Stowarzyszenie Nieformalnego Cierpienia, doczekałam się operacji w
    szpitalu dzikusów. Nie mogłam liczyć na żadną operację w szpitalu publicznym, rzecz jasna.
    Na szczęście operacja na nodze się powiodła się i zamontowali mi sztuczną kończynę. Po
    kilku latach zoperowali mi jeszcze rękę i jak na razie wszystko jakoś się trzyma. Nie
    pamiętam już jednak, jak to jest mieć dwie swoje nogi i dwie prawdziwe ręce...
    Podczas wypowiedzi Casandry pani Anastazja słuchała jej z nieustającą uwagą i co
    jakiś czas wtrącała coś lub ewentualnie mieszała w zamyśleniu kawę w swojej filiżance. Za
    którymś razem, kiedy się odezwała, uświadomiłam sobie, że była ona tak naprawdę matką
    Casandry. W pierwszej chwili nie pomyślałam wprawdzie, że mogły być spokrewnione, jako
    że podobieństwo między nimi nie było szczególnie uderzające, ale uznałam to za możliwe.

Free download pdf