W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

napisu, oznajmiającego, czym ten notes był i do kogo należy, ale był wypełniony prawie do
połowy jakimiś rysunkami, głównie wykonanymi długopisem, z drugiej zaś strony w
znacznej części zapisany.
Miałam już okazję zobaczyć kilka rysunków Violetty i rysunki, które zobaczyłam w
zeszycie, były do nich bardzo podobne. Wydawało mi się, że rozpoznałam też styl pisma
mojej koleżanki. To znaczy, wygląd liter. Trudno było mi ocenić styl napisanego tekstu, bo
nie miałam jeszcze okazji przeczytać żadnego tekstu napisanego przez Violettę. Teraz też nie
powinnam była tego robić, ale nie mogłam się oprzeć. Zapiski wyglądały na pamiętnikowe,
bo były podzielone na sekcje opatrzone u góry datami. Zaczęłam czytać pierwszą stronę,
gotowa zamknąć zeszyt w każdej chwili, gdybym poczuła, że czytam coś, czego definitywnie
czytać nie powinnam.
„Gdyby ktokolwiek kiedykolwiek przeczytał ten pamiętnik, zapewne zostałabym
wtrącona do więzienia, a on sam stałby się przedmiotem publicznego żartu i oburzenia. Ale
gdzieś przecież muszę zapisać swoje myśli, skoro nie mogę z nikim szczerze porozmawiać!
Pomijając moich rodziców i mojego brata, tak naprawdę nie mogę z nikim porozmawiać w
ogóle. To, co zachodzi pomiędzy mną a innymi ludźmi, nie powinno uzyskać miana
rozmowy. Mogę tylko czekać na kolejne zarzuty, które następnie zostają umieszczone na
mojej Plakietce, co z kolei prowokuje jeszcze więcej zarzutów, i tak w kółko...”.
Przerwałam. To, co przeczytałam, nie było dla mnie w zasadzie niczym nowym,
chociaż czytając ten tekst w formie pisanej, wydawał mi się o wiele bardziej wyniosły niż
słowa, które Violetta zwykła wygłaszać spontanicznie. O ile Violetta rzeczywiście umiała
wygłosić cokolwiek spontanicznie, co przy jej raczej wyrafinowanym sposobie wyrażania się
mogło być poddane pod wątpliwość. Postanowiłam jednak, że będę czytać dalej. Nie
zamierzałam przecież wtrącać koleżanki do więzienia ani przyłożyć się do upublicznienia jej
pamiętnika, czego najwidoczniej chyba obawiała się najbardziej. Przewertowałam kilka stron
i zaczęłam czytać inny fragment.
„Czasami wydaje mi się, że chciałabym nawet, żeby ktoś to przeczytał. Gdyby tylko
ten ktoś mnie nie widział i nigdy nie mógł mnie zobaczyć. I nie znał mnie... Czyżby?
Przecież na myśl, że taka na przykład pani Sonner miałaby przeczytać to, co o niej ostatnio
napisałam, ogarnia mnie nie tylko przerażenie... Nie, nie mogę o tym pisać. Nie mogę o tym
nawet myśleć. A co, jeśli ten pamiętnik wpadłby w niepowołane ręce? Pani Sonner, ja się pod
tym nie podpisuję, to jest coś, co wyszło z części mnie, która do mnie nie należy. Koniec.”
Pomyślałam, że Violetta pisze dużo o pisaniu i że jeśli tak dalej pójdzie, ten pamiętnik
może się wcale nie okazać taki ciekawy, jak się spodziewałam. Przynajmniej upewniłam się
jednak dzięki temu, że moje penetrowanie go może nie być wcale tak jednoznacznie złe.
Przewróciłam znowu parę stron i skupiłam się na nowym fragmencie opatrzonym datą sprzed
chyba sześciu miesięcy.
„Cały czas nie chce mi się wierzyć, że to Stowarzyszenie Nieformalnego Cierpienia
naprawdę istnieje...”.
Szybko zorientowałam się, że pierwsze wrażenia Violetty z uczestnictwa w
stowarzyszeniu były całkiem podobne do moich, zdominowane przez fascynację, nadzieję i
niepewność. Dałam jej zatem trochę czasu na ochłonięcie i wyciągnięcie pierwszych
wniosków, czytając tekst coraz bardziej pobieżnie, i w końcu przeszłam do notatki
utworzonej prawie dwa miesiące później.

Free download pdf