W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

jakiegoś baru, ale w końcu stanęło na tym, że pójdziemy na piknik, ponieważ pogoda
dopisała. Spotkaliśmy się zatem w parku, oczywiście w tej części miasta, która była bardziej
oddalona od mojego domu, ale Ian powiedział, że „przecież nie możemy się spotkać tam,
gdzie pasuje Paulinie, bo jeśli rzeczywiście zależy jej na spotkaniu, to powinna się trochę
wysilić i podjechać kilkoma autobusami, żeby nie było za łatwo”. Kiedy już spotkaliśmy się
w parku, okazało się, że pogoda wcale nie dopisała tak bardzo jak się zdawało i temperatura
spadła zdecydowanie poniżej moich oczekiwań. Zaproponowałam więc, żebyśmy jednak
poszli do jakiegoś baru, ale Jessica powiedziała, że według niej jest wystarczająco ciepło i że
nie możemy przecież zrobić tego, co ja chcę, tylko dlatego, że ja tego chcę, bo ostatecznie
cała zabawa polegała na obserwowaniu, jak mierzę się z porażką. Później okazało się z kolei,
że jedzenie, które Jessica z Matildą przygotowały, było kompletną odwrotnością mojej diety i
Matilda przyznała, że była to dla niej wielka przyjemność, przygotować jedzenie, którego ja
nie będę mogła strawić. Kiedy Gabriel zaczął mówić, co chwilę powtarzał, że ma nadzieję, że
ja się nie odezwę, bo mdli go na dźwięk mojego głosu. W pewnym momencie Matilda
stwierdziła, że powinniśmy się przenieść w inne miejsce trawnika, bo coś jej nie pasowało i
usiedliśmy tuż obok wielkiego mrowiska. To znaczy, oni usiedli, bo ja od razu zauważyłam
to mrowisko i zaczęłam ich błagać, żebyśmy tam nie siadali. Ian powiedział, że to będzie
świetna rozrywka, obserwować, jak męczę się, siedząc obok mrowiska i spoglądając na nie
co chwilę z obawą, bo kiedy mam jakiś problem, wyglądam niezwykle zabawnie. Następnie
zaczęli rozmawiać o swoich sprawach, ignorując mnie zupełnie. Podeszłam z drugiej strony,
jak najdalej mrowiska, usiłując włączyć się w rozmowę, ale Gabriel powiedział, że nie oni są
ślepi ani głupi i że doskonale widzą, że wcale nie interesuję się rozmową, a jedynie
mrowiskiem. Nie mogłam się zdecydować, czy usiąść tam, czy nie, i w końcu oświadczyłam,
że muszę już iść, zostawiając za sobą swój niewykonalny plan przekonania ich do mojej
wartościowości.
Nie mogłam już zresztą wytrzymać tam dłużej, siedząc w tym okręgu przepełnionym
zawistnymi intencjami. Wszystko mnie bolało i cały czas czułam nieznośny ucisk w brzuchu,
tak jakby mój organizm usiłował za wszelką cenę zwalczyć to potworne upokorzenie,
którego doznawałam. Byłam pewna, że gdyby ktoś spróbował mnie w tym momencie
uderzyć w brzuch, odniósłby wrażenie, że był wykonany z metalu. To było stanowczo za
dużo na ten dzień...”.
Przewertowałam kolejnych kilka stron w zaintrygowaniu. Zatrzymałam się na
fragmencie napisanym stosunkowo niedawno. Ponad miesiąc temu.
„Nie wiem dlaczego, zawsze cieszę się na robienie teatru. Później zawsze okazuje się,
że nic nie udaje się tak, jak bym tego chciała i pozostaje tylko męcząca frustracja. Tutaj
wprawdzie prawie nigdy nie ma chętnych, przynajmniej do pierwszych ról, ale nawet kiedy
uda mi się dostać jakąś ciekawą rolę, wcale nie oznacza to sukcesu. Moi koledzy i koleżanki
robią się nagle ultra-mało zainteresowani, a mój występ okazuje się tak słaby, że nie
wywołuje na odbiorcach absolutnie nic oprócz znudzenia i litości. Tym razem nie byłam
jednak jedyną osobą, która zgłosiła się do głównej roli. I nie konkurowałam wcale z Felixem
ani Williamem. To ta nowa dziewczyna postanowiła pokazać mi swoje miejsce. Zgłosiła się
razem ze mną i oczywiście, wiedząc, że za chwilę moja kandydatura zostanie odrzucona,
zaproponowałam wspaniałomyślnie, że mogę ustąpić. Koleżanka zaczęła jednak mówić, że
właściwie to ona też może ustąpić i w końcu zaproponowałam losowanie. Jakimś cudem

Free download pdf