Wracając do domu zastanawiałam się, jak dam radę spakować się w ciągu jednej doby
na przeprowadzkę na drugi koniec świata. Wiedziałam, że będę musiała zostawić
zdecydowaną większość rzeczy i wziąć ze sobą tylko te najpotrzebniejsze. Nie było innej
opcji. Jednak wybór pomiędzy tym, co jest ważniejsze, a co mniej ważne, był wyborem
potwornie trudnym, nawet w przypadku rzeczy tak prozaicznych jak ubrania i inne
materialne przedmioty. Najbardziej dręczył mnie jednak zamiar zadzwonienia do Violetty i
Felixa. Musiałam do nich zadzwonić, żeby upewnić się, że oni też są w to zamieszani, że też
planują spotkać się jutro wieczorem z jakimiś dzikusami i przyjechać razem z nimi na
miejsce, w którym usuną im lokalizatory. Żałowałam, że nie miałam okazji porozmawiać z
nimi o tym na żywo, ale teraz nie było już takiej możliwości. Miałam za mało czasu. A
wiedziałam, że im szybciej wyjadę, tym lepiej dla mnie, tym lepiej dla nas, i tym mniej czasu
będę miała na zastanawianie się w nieskończoność nad swoimi wątpliwościami oraz
obawami.
Jednocześnie, rzecz jasna, bałam się zadzwonić do nich z typowych dla alergika
społecznego przyczyn i prawdopodobnie największym kłopotem był dla mnie wybór, do
kogo z nich powinnam odezwać się w pierwszej kolejności. Z jednej strony wolałam
zadzwonić do Violetty, jako że mój kontakt z nią wydawał mi się generalnie odrobinę
bliższy, albo być może po prostu wyraźniejszy, ale nasze ostatnie spotkanie bardzo
komplikowało sprawę. Violetta na pewno wiedziała, że czytałam jej pamiętnik, a później
przestała przychodzić, wysyłając nam w ten sposób jakąś zakamuflowaną, nieoficjalną, ale na
pewno bardzo stanowczą wiadomość. Być może to właśnie ja byłam głównym powodem, dla
którego odeszła ona z naszego oddziału. Z tego co mówili Serafin i Melania, udało im się
skontaktować z Violettą dopiero niedawno, przed kilkoma dniami, a zatem ucieczka do
Korsylii nie mogła być powodem jej odejścia.
Telefon zadzwonił, kiedy jadłam obiad, sam rozwiązując za mnie mój dylemat. Kiedy
zobaczyłam, że to Violetta, poczułam od razu typowe oznaki ogarniającego mnie lęku.
Wiedziałam jednak, że chcę z nią porozmawiać i mieć to jak najszybciej za sobą. Poza tym,
naprawdę cieszyłam się, że to ona odezwała się jako pierwsza. Odezwanie się do kogoś jest
pierwszą i podstawową oznaką zaangażowania.
- Halo? – powiedziałam, odbierając połączenie.
- Cześć. Alexa?
- Tak, to ja...
- Słuchaj, dzwonię, bo dowiedziałam się, że ty też bierzesz udział w naszym planie i
uciekasz jutro z kraju? Czy to prawda?
Gdybym nie odbyła przed dwoma godzinami rozmowy z Melanią i Serafinem,
prawdopodobnie pomyślałabym, że Violetta oszalała. - Tak – odparłam. – Tak, właśnie zamierzałam do ciebie zadzwonić w tej sprawie.
Chciałam się upewnić, czy wy też bierzecie w tym udział? Czy też rozmawialiście z Melanią
i Serafinem? - Tak. Spotkałam się z nimi... Eee... Kilka dni temu. Nie w siedzibie naszego
oddziału, oczywiście. W każdym razie, zdecydowałam się na tę ucieczkę, chociaż szczerze
mówiąc, przeraża mnie to... Jak już staniemy się dzikusami, to nie będzie odwrotu. - Wiem. Mnie też to przeraża... Ale to chyba najlepsze, co możemy zrobić w tej
sytuacji, prawda? Skoro jesteśmy zagrożone...