W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

  • Ja nie będę brał za panią odpowiedzialności! – krzyknął. – Jak Służby Nadzorcze
    znajdą panią na nieodpowiedniej pozycji, to przed nimi będzie się pani tłumaczyć... I co,
    będzie tak pani teraz stać, udając, że ktoś zabronił pani usiąść?

  • Jak chce, to niech stoi! – zarządziła nagle kobieta, siedząca najbliżej nas i
    obserwująca nas od paru ładnych chwil. – Lepiej, że stoi, niż żeby miała znowu siadać.
    Kobieta zaśmiała się z własnego żartu i popatrzyła na oburzonego mężczyznę.
    Oburzony mężczyzna zajął wreszcie jakieś miejsce, a ja usiadłam z powrotem, najciszej i
    najdelikatniej jak mogłam, gdy tylko nieznajoma odwróciła wzrok.

  • Patrzcie, znowu siada! – usłyszałam prawie natychmiast. Opanowałam wzdrygnięcie
    i zerknęłam dyskretnie w bok. Kobieta patrzyła na mnie z mieszaniną niedowierzania, odrazy
    i czegoś, co ludzie mają na twarzy, kiedy mówią: „A nie mówiłem?”. – Co za tupet,
    niesamowite! Jak można siadać sobie w pustym autobusie prawie za darmo, w tak
    luksusowym miejscu, nosząc na sobie w dodatku tak haniebną Plakietkę?
    Oburzony pan odwrócił się, kręcąc głową.

  • Młodzi ludzie nie mogą po prostu zrozumieć, że życie to nie relaks. Jak tylko jest
    okazja, to siadają sobie wygodnie z tymi swoimi próżnymi gadżetami w dłoni i nic, tylko
    relaks, relaks i relaks!
    Nie było oczywiście sensu przekonywać nikogo, że byłam bardzo daleka od relaksu
    przez całą podróż, choć nie napotkałam żadnej nowej przyczyny do opuszczenia swojego
    miejsca. Nie wiedziałam, czy miałam takie szczęście, czy naprawdę tak mało ludzi mieszka
    na Moczarach, dojeżdżając do swoich domów komunikacją miejską. Pomyślałam o Valerii,
    która jeździ wyłącznie rowerem albo przemieszcza się pieszo, ale wiedziałam, że ona jest
    wyjątkiem.
    Kiedy wysiadłam na swoim przystanku, poczułam się nagle nieswojo. I to nie dlatego,
    że miałam się za chwilę spotkać z dzikusem i uciec przy jego pomocy na Drugi Kontynent,
    ale dlatego, że obok mnie znajdowały się ogródki działkowe i pomyślałam, że moja
    koleżanka z oddziału może mieszkać w jednym z nich. I na domiar złego, na pewno nie jest
    w nim zamknięta.
    Starając się ignorować uczucie, jakbym kogoś zdradzała, weszłam w jedną z uliczek i
    skierowałam się w odpowiednim kierunku. Zanim doszłam do ulicy, przy której miałam
    spotkać się z Alfredem, usłyszałam dźwięk przychodzącego sms-a. Dochodziła godzina,
    około której mieliśmy się spotkać i nie powinnam się dziwić, że mężczyzna już przyjechał.
    Starałam się cieszyć z faktu, że nie będę musiała na niego czekać, bo, rzecz jasna, byłam już
    dosyć zmęczona i wiedziałam, że im szybciej dojedziemy na miejsce i wykonamy ustaloną
    operację, tym lepiej. Poczułam jednak automatycznie rosnącą adrenalinę i miałam ochotę
    zatrząść się z zimna. Nie mogłam sobie jednak na to pozwolić, bo musiałam jak najszybciej
    dojść do końca uliczki, przejść przez drogę, ciągnąc za sobą ciężką walizkę w możliwie jak
    najsprawniejszym tempie i przeciągnąć ją jeszcze kawałek wzdłuż tej drogi do lasu, przy
    którym zatrzymał się samochód. Oczywiście, nie wypuszczając z ręki telefonu. Nie mogłam
    sobie pozwolić na wkładanie go i wyjmowanie co chwilę z plecaka.
    Kiedy dotarłam do drogi prowadzącej poza miasto, zobaczyłam, że po drugiej stronie
    znajdowały się tylko pola, zupełnie tak, jak było zaznaczone na mapie. Po lewej stronie, w
    niewielkim oddaleniu ode mnie, zaczynał się las i to on był moim celem. Przed lasem
    znajdował się ogromny baner promujący tak zwaną „plakietkową świadomość”. Nie było to

Free download pdf