W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

Okazało się, że pomarańczowe „dekoracje” były doczepione do samochodu w
stosunkowo prosty sposób i zdjęcie ich nie zajęło Alfredowi szczególnie dużo czasu. Później
jednak wyjął jeszcze nową tablicę rejestracyjną z samochodu i zajął się jej wymianą. Nie
podobało mi się, że nie ruszaliśmy tyle czasu, choć postój w lesie miał z pewnością swoje
dobre strony. To mógł być nasz ostatni postój w świetle dnia. Dochodziło wpół do siódmej
wieczorem. Zapytałam Alfreda, czy mogłabym zadzwonić do Melanii lub Serafina, jako że
była to w tej sytuacji jedna z moich pilniejszych potrzeb, ale powiedział, że prawdopodobnie
nie ma tu zasięgu i żebym poczekała, aż wyjedziemy na jezdnię. Spacerowałam sobie zatem
nieopodal, próbując zrelaksować się trochę, ale nie odniosłam w tym zamierzeniu żadnego
efektu. Nie dość, że już byłam wyczerpana, miałam świadomość, że Alfred obserwuje mnie,
czekając tylko na moment, w którym mógłby zarzucić mi zbytnie oddalanie się, lekceważące
milczenie lub pełne niecierpliwości przestępowanie z nogi na nogę. Chciałam ukryć się
trochę przed jego wzrokiem za pniami drzew, ale zawołał do mnie, żebym się nie chowała,
bo woli mieć mnie na oku. Wiedziałam, że jest odpowiedzialny za moje bezpieczeństwo, ale
słyszałam już, jak komentował po cichu moją postawę.



  • Typowa alergiczka niepospolita – mówił, kręcąc głową i pochylając się nad swoją
    pracą. – Najpierw ją ratować, a później nie chce nawet dać człowiekowi chwili wytchnienia i
    przyzwoitych warunków do pracy...
    W końcu wyjechaliśmy z lasu, naszym „nowym” samochodem i upewniając się po
    raz setny, że nikogo nie ma w pobliżu. Od razu przypomniałam Alfredowi, żeby umożliwił
    mi rozmowę z Melanią lub Serafinem. Gdyby odmówił po raz kolejny, poważnie bym się
    zaniepokoiła. W końcu, po aferze z Gizelą mogłam spodziewać się wszystkiego. Mężczyzna
    zaproponował, że połączy się z Serafinem w trybie głośnomówiącym, tak, żebyśmy oboje
    mogli go słyszeć i z nim rozmawiać.

  • Halo? – usłyszałam głos opiekuna. – Alfred? Jak tam Ola?

  • Ja już tu jestem! – odpowiedziałam szybko, zanim dzikus zdążył się odezwać. –
    Jakoś nam się udało. Ale naprawdę ledwo, prawie zostałabym na tej stacji...

  • Jedziemy teraz w kierunku Arston – powiedział Alfred. – Myślę, że będziemy mijać
    miasto za około pół godziny, może nawet wcześniej. Za chwilę wyjeżdżamy z autostrady.

  • Świetnie – powiedział Serafin. – Dobra robota. Pamiętasz, żeby zmienić tablicę
    rejestracyjną i zdjąć kolorowe elementy?

  • Właśnie to zrobiliśmy. Zatrzymaliśmy się w jakimś lesie przy drodze i zrobiliśmy
    porządek.

  • Super. Mam nadzieję, że absolutnie nikt was tam nie widział.

  • Serafin, i ty mówisz dzikusowi, żeby był ostrożny? – Alfred udał prychnięcie.

  • Dobra, dobra. A jak O... Alexa?

  • Ja... Czuję się potwornie zmęczona – przyznałam, starając się nie brzmieć zbyt
    rozpaczliwie. – Ta podróż z Gizelą naprawdę mnie wykończyła.

  • Wyobrażam sobie – powiedział opiekun. – A jak udało ci się pozbyć Gizeli? Czy
    Alfred musiał interweniować?

  • Nie, oczywiście, że nie – odpowiedziałam zdziwiona. Przecież Alfred był dzikusem
    i nie mógł się ujawniać. – Tak naprawdę obawiam się, że jego interwencja niewiele by
    zresztą pomogła.

  • No tak...

Free download pdf