W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

szybko, że nigdy nie byliśmy w stanie spojrzeć na siebie w tym samym momencie i nie
wiedziałam, na ile było to celowe, a na ile odruchowe. Było nas w sumie dziesięć osób, nie
licząc Dagmary, Dereka i tej kobiety, która nas przyprowadziła. Przewodniczący przedstawili
się jeszcze raz i poprosili również i nas o podanie podstawowych informacji o sobie. Okazało
się, że jedynie ja z Violettą i Felixem przybyliśmy do bazy wczoraj i dopiero co uzyskaliśmy
status dzikusów (a raczej nie-obywateli, jak ponoć starano się nazywać nas w siedzibie
stowarzyszenia), natomiast reszta osób, włączając w to Williama, mieszkała tu już od
dłuższego czasu. A mówiąc ściślej, tu lub we własnej, prywatnej izolatce znajdującej się
zazwyczaj gdzieś na terenie Korsylii. Przewodniczący wyjaśnili nam, że spotkania takie jak
nasze odbywają się za każdym razem, kiedy do siedziby przyjeżdżają nowe osoby i zawsze
starają się ściągnąć z tej okazji chociaż parę osób mieszkających na stałe w izolacji. Zawsze
znajdzie się zresztą parę osób, które tylko czekają na taką okazję, bo alergikom
niepospolitym zazwyczaj również doskwiera samotność, choć, rzecz jasna, z wiadomych
względów czują się pchnięci do zdecydowania się na nią. Tak przynajmniej wyglądało to w
Dziale Bezstronnej Inwestygacji Alergii Społecznej. Zapewniono nas także z entuzjazmem,
że zwykle na takich spotkaniach są do omówienia również inne poważne kwestie, nie tylko
przywitania i dzielenie się swoimi przeżyciami.



  • Nie chcę żebyście myśleli, że jesteście jakoś bardziej wyjątkowi – powiedział
    Derek, zwracając się do mnie i dwójki moich towarzyszy z Herstin. – Takie sytuacje jakie
    przydarzyły się wam, nagłe ewakuacje i operacje w helikopterach, zdarzają się, zdarzały się i
    zdarzać się będą na całym świecie zajętym przez obywateli. Może nie dokładnie takie, jak w
    przypadku Alexy z Gizelą, ale zagrożenia i widma zagrożeń pojawiają się praktycznie za
    każdym razem, gdy kogoś ewakuujemy.

  • Kto to jest Gizela? – zapytała jedna dziewczyna. Siedziała tak nieruchomo, że nie
    byłam pewna, czy dobrze zlokalizowałam źródło głosu. Derek spojrzał jednak w jej stronę,
    odpowiadając. Tak mi się przynajmniej wydawało.

  • Gizela to przewodnicząca oddziału w Herstin. Oddziału, do którego uczęszczali
    Alexa, Violetta, Felix i William. Obywatelka, ale współpracująca z nami ściśle...

  • Przynajmniej dopóki mnie nie porwała – wtrąciłam.

  • Alexo, czy chciałabyś zająć nasze miejsce? – zapytała natychmiast Dagmara, tonem
    osoby słusznie oburzonej. – To, że wam pomagamy, nie znaczy, że nie będziemy zamiaru
    was korygować.
    Przeprosiłam, czując się momentalnie prawie jak w Urzędzie Cywilnym i pogrążyłam
    się w słuchaniu dalszej historii o tym, jak Gizela nas zdradziła i próbowała wydać w ręce
    władz. To była ta część historii, którą już znałam. Ta część, której nie znałam natomiast,
    dotyczyła dalszych losów mojego starego oddziału w Herstin i ogólnej sytuacji w Candanii.
    Władze zaczęły ponoć współpracować z Gizelą, a nasza ucieczka była odnotowana krótko po
    tym, jak odlecieliśmy. Alfred z Eleonorą i Iris zdążyli na szczęście dotrzeć do domu
    lokalnego dzikusa, u którego mieli zatrzymać się na noc i to od nich mieliśmy tak naprawdę
    większość informacji. Drugim źródłem informacji byli Serafin, Melania oraz Penelopa, choć
    ich wiadomości często były zaszyfrowane w taki sposób, że nawet najbardziej uzdolnieni nie-
    obywatele w Korsylii nie byli w stanie ich odczytać. Byli jeszcze przewodniczący i
    opiekunowie innych oddziałów w naszym kraju, ale oni nie wiedzieli dużo więcej, a poza
    tym sami zaczynali obawiać się kontaktu z nami. Nasza międzykontynentalna sieć

Free download pdf