W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

tylko na moment, aż oskarżą mnie o zabieranie uwagi ich rodziców, która według nich
zapewne należała się w stu procentach tylko im.
Po kolacji odwiedziłam Pamelę i jej rodzinę w ich domu. Po krótkim czasie uwaga
zaczęła się wprawdzie rozpraszać, sprawiając, że domownicy byli bardziej zajęci różnymi
sprawami niż mną, a ja poczułam się odrobinę zbędna i musiałam, zapewne całkowicie
słusznie, przyjąć pewne uszczypliwe komentarze na swój temat, jednak Pamela była
generalnie cały czas bardzo łagodna wobec mnie i udało mi się nawet porozmawiać z nią sam
na sam w jej pokoju. Rozmawiałyśmy przez ponad godzinę, ale zleciało to nadzwyczaj
niepostrzeżenie. Byłam przekonana, że nigdy jeszcze nie rozmawiało mi się z nikim tak
dobrze i że Pamela musiała być ekstremalnie mądrą i dojrzałą osobą, by zachować wobec
mnie tak duże opanowanie oraz zrozumienie, które zdawało się wychodzić daleko poza
zwykłą litość, dostarczaną mi przez opiekunów mojego nowego działu. Ich litość udzielana
była jakby z góry, jako łaska, na którą wcale nie zasługiwałam, bo oni zawsze byli „ponad”
mną i nie chcieli zniżać się do mojego poziomu, Pamela natomiast zdawała się słuchać mnie i
mówić do mnie w oderwaniu od wszelkiego poziomowania, tak jakbym była zupełnie godna
kontaktu z nią i jakby dla niej kontakt ze mną nie był niczym ubliżającym. Ośmieliłam się
nawet przypuszczać, że moja nowa koleżanka uznawała mnie za osobę wystarczająco
wartościową do zawarcia przyjaźni.
Dom, w którym mieszkała Pamela, był jednym z tych, które łączyły się z masywem
górskim i jego tylne drzwi prowadziły na korytarz znajdujący się wewnątrz góry.
Skorzystałam z tego przejścia, wychodząc, po kilkukrotnym zapewnieniu rodziców Pameli,
że zdołam trafić do swojego mieszkania samodzielnie. Z podziemnego korytarza szybko
wyszłam na zewnątrz, jednym z głównych wejść, i po chwili znalazłam się z powrotem na
ulicy prowadzącej do naszych domów. Byłam trochę zaskoczona (mówiąc szczerze,
zawiedziona), że moja nowa koleżanka nie chciała mnie odprowadzić, ale myśląc
realistycznie, powinnam być raczej zaskoczona (to jest, zachwycona), że i tak do tego stopnia
wpisywała się ona we wzór moich marzeń.
Kiedy kolejnego dnia przyszłam na rano do stołówki, zastałam tam tylko dziadków
Pameli i dwoje mężczyzn. Przyszłam trochę spóźniona, jako że znów spałam długo, ale na
szczęście nie musiałam stawiać się tutaj na posiłki szczególnie punktualnie. Tak naprawdę
cały czas mieliśmy dostęp do jedzenia, choć zalecano nam trzymać się w miarę możliwości
wyznaczonych godzin głównych posiłków. Podejrzewałam, że o tej godzinie wszyscy poszli
już do pracy (lub do szkoły) i ostatecznie nikt nie był aż tak zakręcony na moim punkcie, by
czekać tu na mnie dłużej niż to miał w zwyczaju. Poniekąd ucieszyłam się nawet z
możliwości zjedzenia posiłku we względnej samotności, choć miałam nadzieję, że niedługo
znów uda mi się zobaczyć z Pamelą. Nie umówiłyśmy się na dzisiaj na nic konkretnego, ale
dziewczyna zapewniła mnie, że jest chętna do częstych spotkań z moją osobą. Zanim
podeszłam do pustego stołu, przy którym zamierzałam usiąść, jeden z młodych nie-obywateli
wstał jednak i zwrócił się do mnie, pytając, czy jestem tą nową sąsiadką z ich ulicy. Kiedy
potwierdziłam, zaprosił mnie natomiast z entuzjazmem, bym przysiadła się do nich, bo
chcieliby mnie trochę poznać.
Chłopak okazał się, podobnie jak Pamela, niewiele starszy ode mnie i nazywał się
Cornel, a jego towarzysz Martin. Oboje mieli przewiązane chusty na czołach i wkrótce
dowiedziałam się, że byli tak zwanymi dzikusami „legalnymi” i dołączyli do Stowarzyszenia

Free download pdf