- Trochę dalej – powiedziałam, usiłując brzmieć pewnie.
Oddaliliśmy się od domku i patrzyłam z niepokojem, jak człowiek schyla się i próbuje
otworzyć karton. - Ma pani może nożyczki? – zapytał.
- Mam scyzoryk.
Podałam mu scyzoryk odruchowo, nie myśląc w ogóle o tym, jakie było to głupie. W
ten sposób pozbawiłam się ostatniej broni.
Zerknęłam na wiszący blisko nas w powietrzu helikopter. Był zdecydowanie mniejszy
niż ten, którym przybyłam do Korsylii. Z otwartych drzwi nadal zwisała drabina i widziałam
jakąś sylwetkę w środku. Czekałam tylko na moment, aż ktoś wychyli się zza drzwi,
krzycząc na nas. Albo, aż śmigła, poruszające się w szybkim tempie niemal nad naszymi
głowami, zatrzymają się i potężny obiekt spadnie na ziemię, zabijając nas. Albo, aż leżący
przede mną pakunek wreszcie wybuchnie.
Nic z tych rzeczy nie stało się jednak, kiedy mężczyzna otworzył karton i pokazał mi
jego zawartość. Była tam moja Plakietka Personalna. Nie chciałam brać jej do ręki, więc
poprosiłam mężczyznę, żeby mi ją podał. Podał mi ją niechętnie. Zdążyłam tylko zauważyć,
że zaszły na niej jakieś zmiany i mężczyzna już podawał mi kolejną rzecz. Tym razem był to
list. Chyba nie spodziewałam się, że zupełnie płaski list może wybuchnąć, ale otworzyłam go
z wielką obawą i zobaczyłam, że w środku znajdowało się jakieś pismo od Służb
Nadzorczych. No cóż, tym bardziej nie powinnam się spodziewać, że kartka papieru
wybuchnie. Ostatnią rzeczą, która została mi podana, był mój laptop. A przynajmniej
pokrowiec na laptopa. Albo może był to jakiś inny pokrowiec i inny laptop, albo w ogóle nie
wiadomo co. W każdym razie, wyglądał jak mój. Poprosiłam dostawcę, żeby otworzył
pokrowiec, starając się nie przejmować wiszącym nad nami śmigłowcem, niczym
wyczuwalną zmysłami nieustającą presją. Obywatel odsłonił zawartość torby, w której
znajdował się mój laptop (a przynajmniej jakiś laptop wyglądający na mój) i otwarłam go
niepewnie, kucając na ziemi, i oglądając z każdej strony. - Szuka pani bomby, czy co?
Człowiek z Plakietką patrzył na mnie ze zdziwieniem. - Przepraszam. Czy wie pan, dlaczego to dostałam? – odpowiedziałam pytaniem na
pytanie.
Mężczyzna po raz kolejny wzruszył ramionami. - Już pani powiedziałem. Jestem tylko dostawcą. Nie wiem, dlaczego Służby
Nadzorcze wysłały do pani akurat taką paczkę... Czy może pani podpisać ten dokument,
proszę?
Podpisałam niechętnie podany mi dokument, myśląc, że raczej nie może on już wiele
zmienić. Coś było nie tak. Coś było bardzo nie tak, ale byłam tak ciekawa, co to takiego było,
że pozwoliłam mężczyźnie odejść (to znaczy odlecieć) i poszłam do domu razem z paczką.
Spróbowałam znowu zadzwonić do siedziby, ale nikt nie odbierał, więc postanowiłam zająć
się sprawą sama. Najpierw obejrzałam Plakietkę. Nie wiedziałam, czy była to ta sama, którą
Derek i jego ekipa zakopali ponoć na jakimś pustkowiu w Glidycji, czy też jakaś nowa, ale
nie to było najważniejsze. Moja kategoria zdrowia powróciła do „Zdrowa”, kategoria
meldunku była pusta, reputacja wzorowa, karalność – bez zarzutów, a w uwagach
dodatkowych widniały zupełnie inne określenia: otwarta, szczera, uczciwa, asertywna,
tatianarevelion
(TatianaRevelion)
#1