W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

funkcjonariusze służb panujących nad tym światem mieliby uciekać się do takich zagrywek
zamiast aresztować mnie od razu? To nie miało sensu...
Z bijącym sercem uruchomiłam laptopa i zobaczyłam na nim wszystko nienaruszone,
zupełnie tak, jak wyglądało przed samym moim wyjazdem z Candanii. Wszystko było na
swoim miejscu. Ikony na pulpicie, foldery, pliki. Nawet w historii przeglądarki internetowej
nie znalazłam nic od dnia swojego własnego użytku. Wszystkie moje scenariusze były
bezpieczne. Nie rozumiałam, jak było to możliwe i chociaż czułam, że w moim wnętrzu
wykluwa się nieopisana radość, pełna fantazji nadzieja, a nawet jakaś iskierka ufności,
wiedziałam, że nie mogłam być niczego pewna, że nie powinnam być nawet przekonana co
do autentyczności tych darów, dopóki nie porozmawiam przynajmniej z Dagmarą i
Derekiem.
Wieczorem udało mi się wreszcie dodzwonić do Dagmary, która przeprosiła, że nie
mogła odebrać wcześniej z powodu nawału pracy i powiedziała mi z niebotycznym
zaskoczeniem, że nie wie nic o jakiejkolwiek niepokojącej działalności władz oficjalnych, i
że jeśli rzeczywiście dostałam taką paczkę, jak opisałam, powinnam się jedynie radować i
oczekiwać z nadzieją okazji, w której będę mogła się odwdzięczyć.
Chociaż od dawna wmawiano mi, i nie tylko wmawiano mi, ale sama wiedziałam o
tym i wierzyłam w to – a przynajmniej tak mi się zdawało, że wierzyłam – dopiero teraz myśl
ta sprawiła, że poczułam niesamowitą ulgę i radość zamiast opresji. Była to myśl, że ludzie w
istocie nie są wcale takimi okrutnikami i bezwzględnymi sędziami, za których miałam
czelność ich uważać, ale że cała ta koncepcja wynika wyłącznie z moich wewnętrznych
uprzedzeń. W takim świetle nawet wyrzuty sumienia nie wydawały mi się jednak nazbyt
przytłaczające, ale przede wszystkim dające światło, które pozwala mi zobaczyć dobro wokół
siebie i odetchnąć z ulgą.
Nadal nie byłam wprawdzie w stanie rozeznać, na ile moje wewnętrzne uprzedzenia
były dobrowolne i co w moich najgłębszych myślach rzeczywiście wynikało z mojej własnej
decyzji, a co generowało się na poziomie niedostępnym dla mojej świadomości i czy za coś
takiego ponosiłam winę. Poczułam jednak, że na tym etapie nie było to najważniejsze,
ponieważ poszukiwanie granicy między myślami a emocjami zamieniało się u mnie w
kolejny pretekst do samoopresji, prowadzącej jedynie do nadmiernej podejrzliwości i
zatraceniu się we własnej niewiedzy. Zrozumiałam, że strzeżenie się własnego umysłu i
nieustanna czujność wobec samego siebie również może być szkodliwa, jeśli jest
przesadzona. Wtedy moje życie sprowadzałoby się niemal zupełnie do niekończącej się
analizy i nie mogłabym się nawet pomodlić, nie czując się jedynie jak skończona oszustka.
Najwidoczniej brakowało mi umiaru i byłam szczęśliwa, że przynajmniej w tym momencie
odpowiedź zdawała się taka prosta.
Poczułam znowu tak silną ekscytację, jak kiedy poznałam Pamelę i Cornela, ale tym
razem byłam chyba jeszcze bardziej zdezorientowana... Odkryłam, że ludzie są zdolni do
miłości! Ale tym razem nie były to tylko słowa, lecz silne przekonanie, które powoli
przeradzało się w uczucie. Tym razem nawet wyrażenie „Bóg jest Miłością” nabrało dla mnie
nowej głębi i powoli wszystko zaczęło układać się w spójną całość. Zaczęło docierać do
mnie, że Gizela myślała o mnie zbyt dobrze, by tylko mnie „tolerować” i że w istocie
pragnęła ona szczerze mojego szczęścia.

Free download pdf