W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

Pomyślałam, że jeżeli ta sytuacja potrwa dłużej, będę miała szczęście, jeśli nie
przyjdą tu po mnie jacyś funkcjonariusze Służb Nadzorczych, żądając wyjaśnień mojego
pobytu na korytarzu. Wtedy stracę już chyba wszystkie szanse na zostanie przyjętą bez
kolejki, a może w ogóle nie będę mogła być już dzisiaj przyjęta, bo ta urzędniczka tego nie
wytrzyma. Okazała mi przecież ogromną łaskę, mówiąc, żebym zaczekała przed gabinetem i
powinnam to jakoś docenić, a przynajmniej pokazać, że to doceniam. Nie rozważa łam zatem
nawet wyjęcia telefonu, żeby przypadkiem nie zostać znów nakryta. Wszystko zresztą, co
robię i czego nie robię na tym korytarzu będzie zapisane przez tę kamerę w rogu i zapewne
włożona gdzieś na przechowanie jako kolejny materiał na nakręcenie o mnie filmu i kolejny
dowód przeciwko mnie. Mogłam prawie słyszeć głos ludzi obserwujących mnie teraz za
pomocą tej kamerki: „No tak, Ola K. znowu musiała zwrócić na siebie uwagę. Co ta
dziewczyna sobie wyobraża? Że jest uprzywilejowana? Nawet uprzywilejowani nie czekają
na tym korytarzu! A ta zawsze znajdzie sposób, chytra i przebiegła!”.
Od wysiłku spowodowanego ciągłym sprawianiem dobrego wrażenia (co oczywiście i
tak się wcale nie udawało) coraz bardziej bolał mnie kręgosłup i zaczynałam mieć coraz
silniejszą potrzebę zaciśnięcia oczu, jakby raziło mnie jakieś oślepiające światło. Zawsze w
takich sytuacjach dopadały mnie tego typu objawy. Było mi tak słabo, że gdyby ktoś kazał mi
teraz wstać i biec, prawdopodobnie zdołałabym dobiec najwyżej do końca tego korytarza, i to
zapewne bardzo wolnym tempem. Samo podniesienie z ławki byłoby w tym momencie
wysiłkiem. Poza tym zaczynały przechodzić mnie znajome dreszcze i bałam się, że zacznę
się trząść. Miałam nawet ochotę założyć na siebie z powrotem kurtkę, ale to nie wyglądałoby
godnie i przyzwoicie. To tak, jakbym powiedziała wprost: „A teraz patrzcie, na co sobie
pozwalam, żeby zademonstrować wam swój bunt! Bo przecież mi to nie wystarcza, że siedzę
sobie sama na tym korytarzu jak jakaś uprzywilejowana. Nie, ja zasługuję na szczególnie
uprzywilejowane traktowanie, takie, którego nie obejmuje nawet formalne prawo i nie
zamierzam tkwić tu dużej jak jakiś przeciętny obywatel!”.
Minęło kilkanaście kolejnych minut i zaczynałam się obawiać, że to siedzenie może
potrwać jeszcze bardzo długo. A może nawet po zakończeniu wizyty przez tego pana nie
zostanę wezwana i przyjdzie kolejna osoba ze swoim numerkiem, a ja nie będę wiedziała, co
zrobić?! Pewnie zostawią mnie tu za karę bez jakiejkolwiek informacji i będę musiała albo
upomnieć się jeszcze raz o swoją kolej, powodując nieuniknioną wściekłość urzędniczki albo
czekać tu w nieskończoność i stać się pośmiewiskiem wszystkich, jako „Ta, która nie potrafi
się upomnieć o swoje i czeka na polecenia, tak jakby nie była zdolna do samodzielnego
funkcjonowania. Bo przecież według niej cały świat, a już na pewno cały Urząd kręci się
wokół niej i jeśli ktoś kazał jej gdzieś zaczekać, to znaczy, że ma tam siedzieć już na zawsze
niczym bezmyślna marionetka”.
Mogłam też ewentualnie wrócić do poczekalni i pobrać nowy numerek, ale to nie
różniłoby się zbyt mocno od tej pierwszej opcji – nadal byłabym „Tą, która nie potrafi
upomnieć się o swoje i przy każdej okazji robi z siebie ofiarę, żeby wzbudzić poczucie winy
w niczemu niewinnych ludziach”.
Na szczęście po chwili drzwi gabinetu otworzyły się i wyszedł zza nich ten pan
podobny do tamtego pana z poczekalni, łypiąc na mnie spode łba, jakbym właśnie skazała go
na dożywocie. Odwrócił się i zaczął się oddalać w stronę wyjścia z korytarza. Urzędniczka

Free download pdf