partyzanci. Po długiej walce na pomoc przyszła brygada „Łupaszki” i nasi całkowicie rozbili
Niemców, ale ponieśli też straty. Po rozbiciu Niemców „Łupaszko” ze swoim oddziałem cofnął
się w kierunku Żukojni do lasu, aby zaleczyć rany i dać odpocząć żołnierzom. O tym dowiedzieli
się partyzanci sowieccy i zaatakowali „Łupaszkę” z kilku stron, aby zniszczyć go, osłabionego
walką z Niemcami. Na szczęście nasi chłopcy dobrze uzbrojeni skutecznie odpierali bezładne
ataki, a w nocy przeprawili się przez rzekę i odskoczyli do wsi Biała Woda. Takim to sposobem
nie udało się zniszczyć oddziału „Łupaszki”. W bitwie tej zginęło ponad 100 partyzantów
sowieckich, naszych poległo tylko dwóch. I taka to jest umowa z Ruskimi.
Długo wszyscy milczeli z przerażeniem w oczach. Wreszcie mama pierwsza ocknęła
się z przerażenia i powiedziała ze spuszczoną głową:
- Oszuka ten kacap wszystkich, nie wolno im wierzyć.
- Co też, Józefowa, mówisz, przecież Anglia i Francja gwarantowali nasze granice,
nie pozwolą kacapom zabrać naszych Kresów, a nasi partyzanci będą bronić - odparł
Ludkowski. - Jak już mówicie o naszych partyzantach - powiedział stryj - to mam dobre
wiadomości. Plechawiciusy trochę krzywd zrobili, ale chyba już więcej nie zrobią, nasi z nimi
rozprawili się ostatecznie. - Zaczęło się pod Graużyszkami. Zgromadziło się w tych okolicach kilka brygad
partyzanckich, bo przyjechał generał „Wilk” z wizytacją. - Jak to, nasi oficjalnie weszli do miasteczka i Niemców nie bali się? - odezwał się
Ludkowski. - No przecież mówię, u nas już jest Polska. Dla ubezpieczenia wysłano zwiady w
kierunku Oszmiany i Murowanej Oszmianki, bo z tej strony mogli przyjść Litwini i Niemcy. Na
drugi dzień ludzie zaczęli donosić, że duża kolumna Litwinów wyszła z Oszmiany i posuwa się
po trakcie w kierunku partyzantów. Na końcu kolumny szli cywile litewscy, którzy mieli
zajmować polskie gospodarstwa i urzędy po wypędzeniu Polaków. Żołnierze Plechaviciusa
zostawiali po sobie zgliszcza spalonych zabudowań i trupy polskich gospodarzy. Ludność
cywilna zbierała tobołki i szybko uciekała do lasu pod opiekę naszych żołnierzy. Litwini nie
przeczuwając zasadzki weszli do Graużyszek i tu się zaczęło. W powietrze wzniosła się
czerwona rakieta i od razu rozpętało się piekło. Polacy z furią uderzyli na tylną straż Litwinów
i momentalnie roznieśli ich, a następnie z taką siłą natarli na główne siły Litwinów okrążonych
z różnych stron, że ci gromadnie zaczęli się poddawać. Klęska batalionu Plechaviciusa była
całkowita. Stu kilkudziesięciu razem z rannymi trafiło do niewoli, 36 było zabitych, a reszta
polami uciekała do Oszmiany. Wszystkich jeńców rozbrojono, rozebrano do kalesonów i
koszuli, obcięto guziki, wyprowadzono na trakt oszmiański i puszczono wolno, jednocześnie
uprzedzono, że jeżeli jeszcze raz zostaną złapani, to będą rozstrzelani. Zdobyto wiele broni,
koni, prowiantu i furażu.
W czasie powstań niepodległościowych narody te wspólnie walczyły o
niepodległość Polski i Litwy, teraz dwaj nieprzyjaciele wykorzystali nasze nieporozumienia.
Wieści o zwycięskiej bitwie pod Graużyszkami lotem błyskawicy rozniosły się po okolicy.
Naturalnie wydarzenia były upiększane, liczby zabitych i wziętych do niewoli Litwinów rosły