Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

Dla wyłapywania młodzieży NKWD zorganizowało tzw. istriebitielnyj batalion
batalion pościgowy, którego celem było wyłapywanie ocalałych akowców. Większość
członków tego batalionu stanowili zmobilizowani okoliczni mieszkańcy, którzy mieszkali i
pracowali w swoich domach, ale musieli stawiać się na rozkaz NKWD do różnych akcji,
nazywano ich strebukami. Bardzo niechętnie wyjeżdżali w teren na poszukiwanie młodzieży,
która była lub mogła być w konspiracji AK. Batalionem dowodzili oficerowie z NKWD. Podczas
jednej z takich nocnych wypraw dwaj obywatele miasteczka, zresztą szanowani, których, jak
wielu, siłą zmobilizowano do udziału w w/w batalionie, szli na końcu oddziału i między sobą
rozmawiali, narzekali, że muszą nocą chodzić, że żadnych „bandytów” tu nie ma, że wojna
mogłaby się skończyć. Te narzekania doszły do uszu dowodzących enkawudzistów.
Podchodząc do wsi enkawudziści zauważyli jadącego na nartach młodego chłopca, podobno,
jak mówił, wracał od kolegi szkolnego z drugiej wsi. Od razu zaczęli krzyczeć na niego, że jest
bandytą, uderzyli go, chłopak się przewrócił. Gdzie reszta bandytów? Nadarzyła się okazja,
żeby udowodnić, że nocne wyprawy nie są nieuzasadnione, bandyci są i trzeba ich zniszczyć.
Chłopak próbował tłumaczyć się, że idzie od kolegi ze szkoły. Ale oni nie słuchali. „Mów, bo
rozstrzelamy!” Z domu wybiegli matka i ojciec, tłumaczyli, że to jest ich syn, że ma dopiero
szesnaście lat, że chodzi do szkoły! Postawili chłopaka pod stodołą i jednemu z tych
narzekających na służbę w tym batalionie kazali strzelać. Ten przestraszonym głosem
powiedział: „Nie będę strzelać do dziecka!” „Masz wybór, strzelaj, albo ciebie zastrzelę”. To
była tragedia szeroko opowiadana w naszej okolicy, bo ci ludzie stchórzyli i zastrzelili chłopaka.
Był to straszny czas. Mieszkańcy doskonale wiedzieli, który sąsiad podczas okupacji
niemieckiej był w oddziałach AK, a obecnie jest w domu i specjalnie nie ukrywał się, bo przecież
walczył z Niemcami, a nie z Sowietami. Sowieci też walczyli z Niemcami, więc powinni być
sojusznikami, a nie wrogami, a tymczasem aresztowania trwały codzienne. Więzienia były
przepełnione polskimi akowcami i ludźmi z konspiracji. Wyroki padały bardzo szybko, 10 lat to
był standard, a często i 15, 20 i 25 lat łagrów o zaostrzonym reżimie.
Zdarzył się na przykład taki przypadek. Niedaleko od nas we wsi Tuszczewle, po
rozformowaniu oddziału AK, wróciło paru chłopców do domów. NKWD bardzo szybko się o
tym dowiedziało. Węsząc łatwą zdobycz pojechał sam naczalnik ze swoim zastępcą rowerami,
polną drogą, aby ich aresztować. Wszyscy byli w domu, więc bez kłopotu i bez żadnego
sprzeciwu aresztowali całą trójkę. Tą samą drogą polną prowadzili ich do Niemenczyna. Droga
prowadziła początkowo przez młody gesty lasek, a następnie wchodziła do zabudowanych
Malatyszek, Tu dogonili ich dwaj koledzy z AK, chcieli odbić swoich współtowarzyszy,
wystrzelili z automatu do góry, dwaj aresztowani padli na ziemię, a enkawudziści i jeden z
aresztowanych odwrócili się i wtedy tamci pociągnęli serią z automatu do nich i wszystkich
trzech zabili razem, niestety z jednym ze swoich kolegów. Następnie wsiedli na rowery i
odjechali. Później już nasza grupa starała się dla nich o lewe dokumenty na wyjazd do Polski.
Trzeba przyznać, że Sowieci byli mistrzami w organizowaniu prowokacji,
okłamywaniu ludzi i podjudzaniu jednych przeciwko drugim. Kiedyś przyjechał do ojca
znajomy ze wsi Podkrzyże, odległej od Niemenczyna około 15 kilometrów, i opowiadał o
wspólnym znajomym, niejakim Górskim. Był to gospodarz uczciwy, zamożny, znany w okolicy.

Free download pdf