Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

  • No, to dobrze - powiedział Mietek - bo mamy do ciebie sprawę. Rozmowa nasza
    jest tajemnicą, której nie możesz zdradzić nikomu. Spokojnie posłuchaj: na naszych terenach
    odradza się Armia Krajowa do walki o prawdziwą niepodległość Kraju. W Polsce działa
    skutecznie nasz „Łupaszko”. Powstają nowe oddziały Polskich Narodowych Sił Zbrojnych –
    PNSZ, oraz nowa organizacja – Wolność i Niepodległość – WIN. My również dostaliśmy rozkaz
    odbudowania oddziałów konspiracyjno-bojowych AK. Nasza organizacja w ramach AK w tym
    rejonie nosi nazwę „Gwardia Białego Orła – GBO”. Według informacji, jakie dostajemy z
    Centrali do wojny między Zachodem i Związkiem Radzieckim powinno dojść w niedługim
    czasie. Powinniśmy być na to przygotowani. Musimy być zorganizowani, posiadać broń, i nie
    dopuszczać do sowietyzacji Polaków na naszych terenach. Do tych celów powołujemy
    wszystkich niezidentyfikowanych przez Sowietów akowców, pewną młodzież gimnazjalną i
    wiejską. Rozumiem, że nie możesz wyrazić sprzeciwu.

  • Skądże, czuję się nadal żołnierzem AK i cieszę się, że organizacja odradza się. Jakie
    będę miał zadania?

  • Początkowo zadania będą przydzielane przeze mnie, mój pseudonim – „Sokół”,
    później chcielibyśmy żebyś zajął się propagandą, którą obecnie prowadzi Ryszard J. jego
    pseudonim „Junak”, a jaki ty wybierzesz pseudonim?
    Ja przecież miałem – „Janusz”.

  • Teraz musisz zmienić.

  • Ty jesteś „Sokół”, to ja niech będę „Jastrząb”.

  • Ty znasz mnie i Ryśka J. dobrze, ale będziesz musiał podpisywać ulotki i rozmawiać
    z innym członkami GBO, a również z ludźmi z terenu, dlatego też potrzebny jest pseudonim –
    powiedział Mietek.

  • Nie musisz mi tłumaczyć. Sam dobrze wiem. Tak zaczął się mój drugi etap pracy w
    konspiracji. Jeszcze przed końcem roku szkolnego wysłano mnie z kolegą w teren do zaufanych
    ludzi, na zbiórkę pieniędzy na broń. Broń można było kupić od żołnierzy rosyjskich. Ludzie
    widząc nas cieszyli się, że jeszcze jesteśmy, że jeszcze walczymy. Najczęściej pytano nas, kiedy
    nareszcie przepędzimy tych Sowietów. Tak jak i my wszyscy myśleli, że to tylko sprawa czasu,
    że Ameryka i Anglia nie pozwolą kacapowi panoszyć się u nas. Było to bardzo przyjemne jak
    ludzie nas witali, częstowali mlekiem, próbowali wcisnąć jedzenie, byliśmy dla nich nadzieją
    na powrót Polski na Kresy.
    Egzaminy się skończyły, trzeba było wracać do domu. Czekało mnie rozstanie z
    Jadzią na czas wakacji. Czerwiec tego roku był bardzo upalny, Jadzia zaproponowała mi
    wycieczkę nad Wilię w okolicy Zwierzyńca. Można było tam poopalać się na dzikiej plaży i
    pokąpać w rzece. Plaża była prawie pusta, kilka kobiet z dziećmi i paru emerytów, no i my.
    Rozłożyliśmy koc, powiesiliśmy swoje ubranie na krzaczku obok i położyliśmy się plecami do
    słońca. Dopiero teraz nastąpiła moja kompromitacja. Obok mnie leżała kobieta jak
    wyrzeźbiona z brązu; ciemne, rozpuszczone, naturalnie falowane, długie włosy opadały aż na
    piersi, ciało opalone, talia wcięta jak u modelki, a obok długi, chudy, kościsty młodzieniec, biały
    jakby słońca nigdy nie widział, a najgorsze, że mu ciągle coś wypierało z luźnych kąpielówek
    na przedzie jakby jakaś kość wyrosła w końcu brzucha. Próbowałem to zlikwidować biegnąc

Free download pdf