Słowa, które rzucają cień

(MateuszZeniuk) #1

z dala od słów zewnętrznych. Spacerowałem właśnie nad morzem, co robiłem rzadko, kiedy usły-
szałem wewnątrz melodia pobudki, która wgryzała się w słońce i napełniała widokiem świeżym i
łaknącym. Szedłem na wykład prowadzony przez mężczyznę, który podczas studiów jawił się mi
ciekawym ze względu na słowa mądrości, które w nim tkwiły, i którymi dzielił się ze studentami,
traktując ich niezmiernie normalnie, jakby rozmawiał z kimś napotkanym, a to zdarzenie powodo-
wało w nim błogie uczucie bladego poranka.


Podczas wykładu byłem myślami gdzieś indziej. Coś mi przeszkadzało. Miewam takie dni
odkąd pamiętam, ale gdy byłem dzieckiem nie odczuwałem ich wcale. Brodziłem myślami, nie za-
stanawiałem się dlaczego, ani co zrobić, aby w stan koncentracji wpędzić się ponownie. Wykład
z Historii sztuki podobał mi się z samej jego nazwy- – Historia sztuki starożytnej, jednakże nawet
osoba wykładowcy – siwego okularnika o poczciwym spojrzeniu nie wprawiała mnie w stan goto-
wości, jakie wywołuje ciekawość.


Zacząłem myśleć o pracy – jakie stanowisko mogłoby mi przynależeć po skończeniu stu-
diów. Miałem marzenie, aby pracować w instytucji państwowej albo na uczelni, ponieważ zawód fi-
lozofa, nawet współczesnego, który posługuje się wszelkimi możliwymi metodami, mógłby akurat
w moim przypadku okazać się profesją, która otwiera bramy do kariery zawodowej. Jak się później
okazało niestety nie miałem racji.


Myślałem o przeszłości, o tym, co zostawiłem za sobą razem z ukończoną klasą maturalną.
Przypomniałem sobie, że niedługo mój stary kumpel obchodzi dwudzieste czwarte urodziny. Napi-
sałem do niego wiadomość z pytaniem o plany urodzinowe. Odpisał mi po kwadransie, przekazując
zaproszenie, ale nawet to nie wyrwało mnie z tego refleksyjnego, ciężkiego letargu. Coś wisiało
w powietrzu. Nie lubiłem tego uczucia, jakby wszelkie zewnętrzne niejasności, na które nie mam
wpływu miały zwiastować coś złego. I dlaczego tak pesymistycznie? Jedno pytanie powodowało
kolejne. Słowa, które mkną na chwilę zajęły moją uwagę. Wtedy najczęściej myślę o czymś tak
samo niesamowitym, jak nierealnym. Nie było mnie na tym wykładzie, który skończył się prośbą
wykładowcy, abym w końcu wyszedł z sali, ponieważ od ostatniego studenta, który opuścił wykład
minął kwadrans.


Gdzie byłem w tamtym momencie, skoro nie miałem od czego odpoczywać, ani żadnego
powodu do zmartwień? I dlaczego nie potrzebowałem na to pytanie odpowiedzi? Byłem w tym
skrytym cieniu, który oddalał mnie od rzeczywistości, i dzięki któremu mogłem spostrzegać coś
z dystansu. To ja miałem wybrać, co tak naprawdę warte jest zrozumienia albo policzenia. Wysze-
dłem z budynku uniwersyteckiego i zacząłem iść przed siebie.

Free download pdf