Słowa, które rzucają cień

(MateuszZeniuk) #1

Jesień rozlała się pomrukiem rudym i przeciągniętym złotem z opadłych liści. Przestrzeń
rozlała masa marmuru obumierającego marazmem. Drgnienia ptaków, które zimowały śpiewem
sennym i rzadkim jak wróbli urok ociężałym powiewem spinały suche gałęzie i słały się pokątnie
tak, aby dać o sobie znać chwilę przed zmrokiem, który narastał z każdą kolejną uciętą z dnia go-
dziną. Nie działo się nic – ludzi pędzili do domów, aby ogrzać sine, zmarznięte ręce, a pejzaż ukła-
dał wiatr, który zziębniętymi podmuchami wirował pośród opadłych skrawków zbrązowiałej ziele-
ni. Zwierzęta miejskie opatulone w grube futra czekały na ostatni przebłyski ciepła, które słało co-
raz to krótsze słońce.


Szedłem ulicą rozlaną szarym kamieniem, a w myślach gościła jesień z całą swą deszczową
krasą, która spowodował mój ciężki i ciepły ubiór. Nie miałem pomysłu, jak spędzić wieczór, a je-
dynym marzeniem była para dmuchająca z pomieszczenia, do którego wchodzi się z utęsknieniem,
i które zaparowuje okulary, jakby tego zimna było za mało. Nie myślałem o miłości, która spajała
niespełnienie tak, jakby jesień pochłaniała nie tylko przyrodę, ale również wnętrze człowieka, który
poddany podmuchom rzuca słowa na wiatr jak tamta dziewczyna, która nie odwzajemniła uśmiechu
na zawsze. Pustka wżerała się we mnie strachem. Znalazłem się sam pośród rozwianej rzeczywisto-
ści. Nie wiedziałem, dokąd udać się dalej. Szedłem w zasłane zimnem przestrzenie.


Następnego dnia po spotkaniu u Kacpra Jacek rozmawiał z ojcem na temat swoich literac-
kich poczynań. Opowiedział mu o spotkaniu, co ojciec potraktował poważnie na tyle, aby zapytać
czy w związku z tym jego dalsze kroki w zawodzie i związana z tym kariera prawnicza, jak i praca
w kancelarii, stoją pod znakiem zapytania. To nie spodobało się Kacprowi, który zmarkotniał, przez
co nie chciał rozmawiać z ojcem. Jechali samochodem i obaj milczeli. Jacek poczuł ukłucie niezro-
zumienia. On cieszył się w nieskończoność, jakby spełniało się jego najważniejsze marzenie, a oj-
ciec chyba nie rozumiał, że tak mało istotna sprawa jak spotkanie osób o podobnych zainteresowa-
niach może powodować takie uczucia. Jacek wysiadł przy uniwersytecie, a jego ojciec pojechał do
kancelarii. Chłopak jakoś wytłumaczył sobie tę sytuację i zajął się swoimi akademickimi sprawami,
miał bowiem kilka papierowych formalności do wypełnienia. Na korytarzu spotkał dwoje kolegów
z roku i wywiązała się między nimi rozmowa.



  • Siema, jak poprawka z prawa rzymskiego? - zapytał jeden z chłopaków.

  • Jeszcze się nie uczyłem. - powiedział dumnie Jacek.

  • To czemu jesteś taki zadowolony?

Free download pdf