- Bo nie chcę się uczyć.
- To dziwne, wiesz, że docent wybiera w tym roku aplikantów do pracy w sądzie.
- No właśnie. - powiedział drugi z chłopaków.
- Gdyby tak wybrał mnie. - rozmarzył się pierwszy.
- Sam nie wiem, czy mi na tym zależy.
- Przed tygodniem sam się o to pytałeś.
- Nie wybierze jego, to wybierze któregoś z nas.
- Poznałem ostatnio dwóch kumpli, którzy piszą.
- Dla sądu?
- Nie, książki.
- Jakie książki?
- No, normalnie, literatura piękna.
- I co z nimi?
- Poznaliśmy się, ja też piszę.
- Co, książki piszesz?
- Nie do końca książki, literatura piękna, to nie tylko powieści. Rozumiecie, piszę tak... dla
sztuki. - Teraz to mnie zagiąłeś. - spojrzał na Jacka z pobłażaniem.
- Nie rozumiesz. - Jacek z lekka zarumienił się.
- No wiesz, jesteśmy na studiach prawniczych, a ty mówisz, że książki piszesz.
- To chyba dobrze.
- To chyba śmiesznie. - obaj młodzieńcy roześmiali się.
Jacek odwrócił się i poszedł w swoją stronę. Za plecami usłyszał śmiech. Nie sądził, że ktoś
może śmiać się z tego, jakie ma zainteresowania. Zaczął zastanawiać się, co takiego robi na tym
uniwersytecie, skoro nawet z kolegami nie może porozmawiać po przyjacielsku. Do końca wykła-
dów trzymał się od nich z daleka, ale na którejś z przerw zaczepiła go koleżanka z podobną opinią
mateuszzeniuk
(MateuszZeniuk)
#1