napromieniowane,żekontaktznimi okazałsiębyćskrajnie
niebezpieczny. Nabawiłsięchorobypopromiennej. Umierał
na dachu jakiegoś budynku, w towarzystwie swojego
bliźniaka czy też alter ego. Każda osobna komórka
składająca się na jego ciało ulegała degradacji, tkanki
rozwarstwiały się, ksiądz czarniał pod swoją sutanną, na
oczach sobowtóra przemieniał się w galaretowatą maź z
pozostałościami kości, mięśni i nerwów. Sobowtór
przyglądał mu się aż do momentu, gdy Niedoma osiągnął
agonię.
O,nie.Niebyłoopcji,bytobyłjegoprzypadkowysobowtór,
ani alter ego... to musiał być jego brat z krwi i kości,
chociażby brat w sennej fabule, nawet jeżeli nieistniejeon
wżyciurealnym...JedenŁebskiumarł,drugiŁebskiprzeżył.
Półnapół.
Amelija obudziła się gwałtownie. Zaczerpnęła
gorączkowo powietrza i nie zważając na to, że Aureliusz
spałwnajlepsze,szarpnęłagozadłoń.
- PrzecieżitakmogębyćprawdziwąRiekową!Skoroojciec
wieszałsynalubsynwieszałojca,toitakginęłopięćdziesiąt
procent mężczyzn, a drugie pięćdziesiąt przeżywało...
Kobiety tym bardziej, one tylko pracowały w polach i
rzadko były karane za występki!... – wyjaśniała gorliwie,
jakbybyłanatchniona.–Popełniłambłądlogiczny,dlaczego
niktwcześniejniezwróciłminatouwagi?!