Humory pedagogiczne

(Kasia Kuszak) #1

W ciszy rozległa się niezrozumiała sylaba. Magister Helenę
dostrzegli w pościeli, na łóżku medycznym.



  • Miała udar – zdawał się mówić jej mąż, choć Bitterbösowi
    wydawało się, że równie dobrze mógł to być również głos jego
    świadomości. – podsuńcie sobie dwa krzesełka. Nie wiem, czemu
    chciała tylko waszej obecności. Może wam powie cokolwiek... Nie
    przeszkadzam już wam.
    Jan Witter odsunął krzesła od stołu i bezceremonialnie, jak to
    miał w zwyczaju, postawił je przy łóżku; bliżej stóp kobiety, niż jej
    twarzy.

  • Dzień dobry...

  • Dzień dobry.

  • Dz...ień do...bry, dzie...ci.
    W istocie, lewy kącik ust Magister Heleny ściągał się ku
    dołowi niczym ramię paraboli.

  • Czy czegoś pani potrzeba? – spytał Bitterböse. Nie
    poznawał siebie, na uprzejmość zawsze musiał się silić.

  • On... daje mi wszyst...ko – wzrok jej zwrócił się ku drzwiom,
    którymi chwilę wcześniej wyszedł jej mąż. Później zerknęła na swą
    lewą rękę, marszcząc brew.

  • Nie... działa.

  • Pani Heleno... jest pani młoda, co to za wiek – sześćdziesiąt
    lat? – rzekł Jan Witter, lecz były to jedyne słowa otuchy skierowane
    ku niej tamtego dnia.

  • Moja... ma...ma nie wysz...ła. Miała lat... pięt...
    pięćdziesiąt... trzy....
    Kobieta zapłakała cicho, a jej chusty babcine, którymi zwykła
    się opatulać, prześmiergły już zapachem medykamentów
    dawkowanych jej przez pielęgniarkę, co – jak dowiedzieli się od

Free download pdf