Humory pedagogiczne

(Kasia Kuszak) #1

— Wszystko w porządku? – spytała spod drzwi wyjściowych
Florkowska, gdyż Bitterböse, z którym właśnie się minęła, miał
strasznie zaczerwienioną twarz.
— Nic nie jest w porządku, zawsze śniadanie jadłem w łóżku!
Co to za poroniony pomysł: śniadania na stołówce?! Wy tak macie
codziennie?
— Oczywiście, że tak. Przypomnę ci, że sami robimy posiłki z
rzeczy, które są w lodówce.
— Ja pierdolę! Brak poszanowania dla pracowników.
— Ale chociaż do sklepu nie musimy chodzić. Najbliższy z
nich jest dwie godziny drogi stąd. Chyba, że ktoś ma auto.
— To nie jest cywilizowane miejsce. Nie podoba mi się tu.
Wyszli. Dojście do stołówki wymagało przejścia pomiędzy
kompartmentami.
— A, no tak. Przecież ty wielki pan, warszawianin.
— A żebyś wiedziała. Sklep na każdym rogu. Chociaż moja
matka i tak miała daleko, bo my mieszkaliśmy tak po środku ulicy.
Musiała iść chyba z pięć minut w jedną stronę. Mówiła, że to
męczące. Potem musiała się przez cały dzień chłodzić.
— Morsowała?
— Nie, rozbierała się.
— Aaa.
Florkowska, aby nie myśleć zbędnie, weszła do stołówki i od
razu udała się do sekcji z lodówkami. Przypominała ona mały sklep
spożywczy, jednak dla wszystkich pracowników Uniwersytetu w
Grodziszczku, jedzenie było darmowe. Wzięła ciemne pieczywo,
pastę z jarmużu, mozzarellę i pomidorki koktajlowe. A do tego
ekspres zrobił jej kawę z mlekiem. Bitterböse został tam o wiele
dłużej, poszukując Pryncypałek. I choć stracił już nadzieję, że je

Free download pdf