- Jak ty nie wiesz, kto stoi i patrzy, to ja już nie mam więcej słów, dziecko –
powiedziała i wyszła.
Chciałam już pójść na poszukiwanie wolnej łazienki, szukając sposobu na
uzasadnione odcięcie się od potępieńczych spojrzeń, ale po chwili przez dom przeszła
kolejna fala powitań i okrzyków, jako że na korytarzu ukazał się wreszcie wujek Gregory,
brat ciotki Pulcherii i ciotka Olivia. Renaty z Leonem nie było jeszcze, ale nie było również
powodu, dla którego miałabym spodziewać się ich razem. Moja starsza kuzynka mieszkała
od kilku lat ze swoim mężem w swoim własnym domu i dawno minęły już czasy, w których
wujek i ciotka przyjeżdżali ze swoimi dziećmi jako czteroosobowa rodzina. Teraz Renata
mieszkała w innym mieście, choć niedaleko, natomiast Albert, mój starszy kuzyn, mieszkał
od jakichś trzech lat za granicą, w Avarii, jednym z tych małych uroczych państewek
położonym nad Morzem Rajskim, wraz ze swoją żoną i dziećmi. Widywałam go zatem
bardzo rzadko, ale biorąc pod uwagę dzielącą nas odległość, i tak pojawiał się on na naszych
spotkaniach stosunkowo regularnie. Tym razem chyba nie spodziewaliśmy się go jednak,
choć oczywiście wszystko było tu możliwe, a ja nie musiałam być przecież o niczym
poinformowana. Michalina jak na razie podróżowała wiele, bądź z rodziną, bądź z jakimiś
znajomymi, bądź w celu rozwoju swojej kariery aktorskiej, ale chyba nie zamierzała jeszcze
zostawiać swojej ukochanej willi na stałe. Miała też ponoć jakichś partnerów, ale żadnego z
nich nie widziałam jeszcze na oczy, prawdopodobnie z nikim się więc dotychczas nie
zaręczyła. Oczywiście nie uważałam się absolutnie za dobrze poinformowaną w kwestii
członków mojej rodziny, ale ostatecznie spotykaliśmy się średnio co jakieś dwa miesiące,
miałam więc o nich jakieś ogólne pojęcie.
Renata, choć podobnie jak z Michaliną i po części z Albertem, regularnie
spędzałyśmy razem czas, kiedy byłyśmy młodsze, też nie utrzymywała jednak ze mną nigdy
żadnych osobistych kontaktów. Była do mnie zawsze prawie tak zdystansowana jak jej brat,
który pewnie nie przyznałby się nikomu poza tą rodziną, że jestem z nim w ogóle
spokrewniona. Kiedyś zresztą spotkałam go przypadkiem w jakiejś galerii handlowej.
Oczywiście musiałam wyglądać wtedy na nieźle wkurzoną, bo zawsze wpadałam szybko w
stan ogólnej irytacji w tego typu miejscach, ale kiedy go zobaczyłam, na pewno dałam mu do
zrozumienia – a przynajmniej postarałam się to jakoś okazać – że na niego wcale się nie
złościłam. To znaczy, że właściwie, to w ogóle się nie złościłam i, co więcej, byłam bardzo
pozytywnie zaskoczona naszym spotkaniem. On jednak udał tylko, że mnie nie widzi, a kiedy
w końcu na mnie spojrzał, powiedział do mnie szybko i niewyraźnie „Hej”, po czym oddalił
się prędkim krokiem, pozorując zapewne, że bardzo mu się spieszy.
Nie wiem, jak zareagowałaby w tej sytuacji Renata. Pewnie podobnie. W każdym
razie, jako że nie spotkałyśmy się chyba nigdy w żadnych okolicznościach przypadkiem, z
tego co pamiętałam, ostatni raz odezwała się do mnie jakieś dobre dziesięć lat temu, kiedy
byłyśmy razem na koloniach letnich. To, że się tam do mnie odezwała, nie znaczyło
oczywiście, że ze sobą rozmawiałyśmy. Na wstępie zostałyśmy przydzielone do innych
pokoi. Nie było to niczym dziwnym, skoro ona znalazła sobie koleżanki natychmiast po
przyjeździe na miejsce i nie przyznawała się do mnie w ogóle. Musiałam chodzić za nią, jeśli
chciałam mieć jakąkolwiek szansę na nawiązanie z nią kontaktu i co jakiś czas słyszałam, że
„ona nie jest moją mamą, więc nie mam czego u niej szukać” i że „ja muszę sobie już sama
radzić i dać innym ludziom trochę wytchnienia”.
tatianarevelion
(TatianaRevelion)
#1