pracownik administracyjny wezwał ją na rozmowę i zadał jej parę niewygodnych pytań w
związku z pracą w naszej przychodni. Paul z kolei został wezwany w zeszłym tygodniu do
Urzędu Cywilnego w naszej sprawie. Urzędnik powiedział mu, że nasza grupa została
wpisana do rejestru podejrzanych i że musimy dostarczyć nowe dokumenty, poświadczające
nasze kwalifikacje do opieki nad pacjentami. I to jeszcze nie wszystko. Eric słyszał, jak jacyś
mężczyźni rozprawiali o naszej przychodni przy budynku lokalnej telewizji...
- A czy było gdzieś wspomniane moje imię?
- Tak – odparła Gizela po sekundzie zawahania. – Penelopa słyszała, jak jeden z
funkcjonariuszy mówił o Oli Karlen i o tym, jak najwidoczniej zaczęła przychodzić na
spotkania naszej grupy. Zastanawiali się nad twoją taktyką. Generalnie, nigdy nie zdarzyło
nam się słyszeć tylu niepokojących rzeczy w tak krótkim czasie. Zdarzały się jakieś pogłoski
w przeszłości, owszem. Pamiętam, kiedy przyszedł Tristian... Ale, w każdym razie, nigdy nie
dostaliśmy się do spisu podejrzanych. Pomyślałam, że powinnaś o tym wiedzieć. - Rozumiem... – odpowiedziałam. – To znaczy, nie rozumiem, dlaczego ktoś
zainteresował się moim dołączeniem do waszego stowarzyszenia. I również jestem z tego
powodu bardzo niezadowolona. Ale co właściwie możemy z tym zrobić? Może powinnam
przestać uczęszczać na spotkania przez jakiś czas albo przychodzić z mniejszą
częstotliwością? - Absolutnie nie! – zawołała Gizela. – Olu, to nie jest żadne rozwiązanie. Na tym
etapie to mogłoby zresztą jeszcze bardziej wzbudzić czyjeś zainteresowanie. Nie możesz
zmieniać taktyki tak często. Ludzie to widzą. Chciałam cię raczej zapytać, czy nie mówiłaś
przypadkiem nikomu o naszym stowarzyszeniu albo nie chwaliłaś się dołączeniem do nas w
Urzędzie czy w innym oficjalnym miejscu? - Oczywiście, że nie – odpowiedziałam od razu, urażona niemal, że kobieta mogła w
ogóle podejrzewać mnie o coś takiego. Pomijając fakt, że nie miałam nawet ostatnio żadnej
okazji do powiedzenia komukolwiek o mojej przynależności do sekretnego stowarzyszenia,
na pewno nie zamierzałam przed nikim się tym chwalić.
Prawdopodobnie nie wyglądałam jednak przekonująco i wyobrażałam sobie, że Gizeli
trudno jest obdarzyć mnie zaufaniem w tej kwestii. Nie powiedziała jednak już nic więcej na
ten temat i zaprosiła mnie tylko na następne spotkanie. Wychodząc, zapytałam ją po raz
kolejny, czy nie mogłaby nazywać mnie Alexą zamiast Olą i Gizela przeprosiła mnie oraz
zapewniła, że postara się pamiętać. Wyszłam z gabinetu, dziękując i zamykając za sobą
ostrożnie drzwi.
Jakby nie było tego dość, tego wieczoru zadzwonił do mnie dziadek, pytając,
dlaczego nie zaprosiłam ich na swoje urodziny. - Dziadku, ja miałam urodziny miesiąc temu – powiedziałam, nieco zdziwiona.
- No właśnie! – krzyknął dziadek. – I do teraz nas nie zaprosiłaś! Ciotka Pulcheria
zaprosiła cię na swoje urodziny od razu, mimo że akurat wracała z dalekiej podróży! I co, czy
to ją powstrzymało? - Nie – odpowiedziałam automatycznie, pomijając fakt, że to babcia zadzwoniła do
mnie z zaproszeniem i, z tego co się orientowałam, to my przygotowywałyśmy całą imprezę. - No właśnie! Twoje ciotki zawsze zapraszają na urodziny, choćby były zawalone
robotą po uszy. I my was zapraszamy na swoje urodziny, chociaż jesteśmy mocno chorzy. A
ty co, Olu?