- ...I pomyśleliśmy, że może ty chciałabyś w nim zamieszkać?
Byłam przekonana, że nie chciałabym wcale zamieszkać w przychodni na stałe.
Jednocześnie jednak musiałam przyznać, że perspektywa podjęcia takiej próby, ot tak, jako
czysty eksperyment, wydała mi się intrygująca. Najbardziej intrygujący wydawał mi się
chyba jednak fakt, że Gizela zaproponowała go właśnie mi, na osobności. - A dlaczego akurat ja, właściwie? – zapytałam w końcu. Kobieta dopiero co
przedstawiła tę propozycję na spotkaniu grupowym. Nikt nie zgłosił się wprawdzie – jak na
razie – ale nie mogłam zrozumieć, dlaczego akurat mnie postanowiła wezwać do gabinetu.
Może był to po prostu akt uprzejmości sprowokowany moim niezmiennie trwającym
statusem najnowszej członkini stowarzyszenia? A może po prostu było widać, że to ja wciąż
najbardziej wyróżniam się z naszej grupy, najbardziej potrzebuję pomocy? - A dlaczego nie? – Gizela odpowiedziała mi pytaniem. – Po co interesujesz się
innymi i dlaczego nie wierzysz, że to właśnie ciebie mogłabym zaprosić do zamieszkania w
naszej siedzibie? Wiem, że mieszkasz sama i uważam, że taka zmiana dobrze by ci zrobiła.
Chciałam zapytać, dlaczego ktoś inny nie mógłby być równie odpowiedni do zajęcia
pokoju i zamieszkania w przychodni, szczególnie, że, z tego co wiedziałam, nie byłam jedyną
osobą w naszym oddziale mieszkającą samotnie. Uznałam jednak, że nie ma sensu drążyć
tematu. Kobieta sprawiała wrażenie, jakby kolejne pytanie z tej kategorii mogłoby ją
poważnie zirytować. Postanowiłam zatem ograniczyć się do wyrażenia opinii wyłącznie na
temat mojej potencjalnej przeprowadzki.
Dziękuję w takim razie bardzo za propozycję, ale nie wydaje mi się, żebym czuła się
tu lepiej niż w swoim domu. Na razie nasze popołudniowe spotkania są dla mnie całkowicie
wystarczające i chciałabym wykorzystać fakt, że jeszcze mam z czego opłacać rachunki za
mieszkanie. Zawsze jednak miło wiedzieć, że jesteście otwarci do przyjęcia mnie. - Aha, czyli mam rozumieć, że chcesz nas traktować jako środek awaryjny? Kiedy
zabraknie ci pieniędzy na opłacanie mieszkania i nie będziesz miała gdzie pójść, wtedy
dopiero przyjdziesz do nas?
Nie chciałam, żeby zabrzmiało to w ten sposób, ale niestety na to właśnie wyglądało.
Przeprosiłam Gizelę i wyjaśniłam, że nie chciałam, żeby tak to zabrzmiało. Nie miało to
jednak większego sensu, bo nie wiedziałam, jak inaczej mogłabym przedstawić swój punkt
widzenia. Przewodnicząca nie kontynuowała na szczęście tematu i zdecydowała się poruszyć
inną sprawę, z powodu której najwyraźniej wezwała mnie do gabinetu. - Olu, jest jeszcze jeden problem... Właściwie, to nie jestem pewna, czy jest to
rzeczywiście problem, na razie są to tylko pogłoski. Doszły nas bowiem ostatnio słuchy,
niestety mniej więcej odkąd do nas dołączyłaś, że władze podejrzewają nas o tajną
działalność.
Tego się nie spodziewałam. Choć może powinnam. - Jakie słuchy? Skąd to wiadomo?
- Chyba nie myślałaś, że nie interesujemy się w ogóle tym, co o nas mówią? – Gizela
patrzyła na mnie ze skupieniem. – Ostatecznie jesteśmy oficjalną grupą i musimy mieć się na
baczności cały czas. Wiesz, że Penelopa pracuje w publicznym szpitalu? Słyszała tam już
kilkukrotnie, jak ktoś mówił o naszej grupie i podejrzewał ją o ukryte cele. Raz słyszała
rozmowę Funkcjonariuszy Służb Nadzorczych, rozprawiających o tym, że grupa
konsultacyjna w przychodni przy ulicy Wzorcowej wymaga inspekcji. Innym razem jakiś
tatianarevelion
(TatianaRevelion)
#1