W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

alergicznej. Widziałam też między innymi Roberta, który cierpiał na przewlekłe osłabienie.
Chociaż zajęcia te nie wymagały podejmowania wysiłku fizycznego, dziwiłam się, że Robert
nie wolał przeznaczyć tego niedługiego czasu, podczas którego był zdolny do stosunkowo
normalnego funkcjonowania, na coś bardziej pożytecznego. Jak chociażby powrót do
własnego domu – bo z tego, co pamiętałam, nie mieszkał on w przychodni.
Tych natomiast, którzy w przychodni mieszkali (zwłaszcza na dolnym poziomie)
widywałam regularnie na korytarzu, w jadalni bądź ewentualnie w jakimś innym
pomieszczeniu, do którego był akurat powód zajrzeć pomiędzy zajęciami. Ci, których
spotykałam tam najczęściej, nie zwracali na mnie jednak uwagi. W przypadku Anniki oraz
pana Eugeniusza nie było to nawet niczym dziwnym, jako że nie mogli mnie widzieć, a ja
bałam się, że kiedy się do nich odezwę, nie usłyszą mnie lub nie rozpoznają. Moje
przywitanie, lub, co gorsza, pytanie, zawiałoby wtedy w powietrzu niczym jasna oznaka
mojego idiotycznego i egocentrycznego umysłu, który nie potrafi nawet zrozumieć, że ktoś,
kto cierpi na brak wzroku, może nie być w stanie rozpoznać wszystkich i wszystkiego tak
sprawnie jak na przykład ja, która na taką przypadłość nie cierpię.
Już raz odezwałam się w ten sposób do Anniki pod wpływem jakiegoś idiotycznego
impulsu, który towarzyszy mi często, gdy pojawiam się w nowych miejscach. Tak jakbym
myślała, że wszystko mi tam wolno. Powiedziałam do niej coś w stylu: „Hej, Annika, miło
cię widzieć. Jak się dziś czujesz?”, kiedy mijałyśmy się na korytarzu. Annika zatrzymała się
na chwilę i odwróciła zdezorientowana głowę w moim kierunku. Zapewne usłyszała z mojej
strony tylko jakiś szum, jako że nie przywykłam odzywać się znienacka do innych ludzi
głośno i wyraźnie. I po chwili poszła dalej, wołając Penelopę, która chyba miała zaprowadzić
ją na górę. Oczywiście zdarzenie to nie obyło się bez świadków i szybko okazało się, że
stojący nieopodal Adrian obserwował naszą wymianę zdań (a raczej moją wypowiedź i
niejednoznaczną reakcję Anniki) bardzo pilnie, bo kiedy tylko dziewczyna odeszła, zwrócił
się do mnie:



  • Czy ty nie widzisz, że Annika nie jest w stanie rozpoznać cię w takich warunkach?

  • Nie wiem, nie pomyślałam o tym – odpowiedziałam szybko. – Chciałam ją tylko
    przywitać.

  • Wiem, że chciałaś ją przywitać. Ja nie jestem ani głuchy, ani ślepy. Nie jestem też
    głupi. Widzę, że twoje powierzchowne przywitanie miało na celu zdezorientowanie jej.

  • Nie, dlaczego? Przecież powiedziałam, że nie pomyślałam o tym, że Annika może
    mnie nie rozpoznać.

  • A jak mogłaś nie pomyśleć o tym, skoro widzisz, że ma opaskę na oczach? To nie
    jest coś, o czym można zapomnieć albo nie pomyśleć.
    Zastanowiłam się przez chwilę. Moja argumentacja i stabilny ton głosu, który udało
    mi się utrzymać od początku naszej rozmowy nie robiły na Adrianie najmniejszego wrażenia.
    W końcu postanowiłam sięgnąć po środek rezerwowy, ten, który istniał tylko pomiędzy
    członkami Stowarzyszenia Nieformalnego Cierpienia.

  • Ale przecież ja jestem... Z grupy alergików. Ja nie zawsze potrafię zachować się
    odpowiednio...

  • I tylko to cię w tej chwili usprawiedliwia – odparł Adrian zniecierpliwionym tonem.

  • Gdyby nie to, chyba uwierzyłbym, że twoja Plakietka mówi prawdę.

Free download pdf