W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

narzucać. Pamela zaczęła się już wprawdzie ode mnie oddalać i wiedziałam, że z resztą stanie
się to samo, że jest to tylko kwestia czasu, ale po prawie tygodniu mojego pobytu na nowej
ulicy nadal wszyscy witali mnie z radością, kiedy mnie widzieli, i regularnie ktoś pytał o
moje samopoczucie i zapraszał mnie do rozmowy. Oczywiście zdecydowanie najczęściej tym
„kimś” był Cornel i chociaż musiałam przyznać, że jego wytrwałość nakreśla przyszłość
naszej relacji nadzwyczaj obiecująco, nierzadko byłam po prostu zmęczona jego częstą
obecnością. I nie oznacza to wcale, że po spędzeniu dwóch godzin na rozmowie z Pamelą nie
byłam zmęczona. Ostatecznie męczyła mnie obecność każdego człowieka i wiedziałam, że
brakuje mi jeszcze bardzo dużo, by poczuć się swobodnie w czyimś towarzystwie. Czułam
jednak (przynajmniej na początku), że między mną a Pamelą istnieje jakieś niezwykłe
porozumienie i podobieństwo, którego sama nie umiałam do końca wyjaśnić. Czułam, że
Pamela jest w stanie przyjąć naprawdę dużo tego, co jest we mnie trudne, i że na wszystko
reaguje z takim samym dystansem, choć jednocześnie nie można było nazwać jej postawy
obojętnością. W ostateczności chyba nie było to dla niej jednak aż tak ważne i wartościowe,
skoro pozwoliła na rozluźnienie naszego kontaktu do tego stopnia.
Z Cornelem było natomiast zupełnie inaczej. W zasadzie nie czułam, żeby Cornel w
ogóle mnie rozumiał. Owszem, czasami prowadziliśmy wysoce intelektualne,
powiedziałabym nawet, zajmujące dyskusje, ale nie miały one w sobie praktycznie nic ze
wzajemnego zrozumienia, na którym tak mi zależało. Cornel potrafił opowiadać mi
godzinami o sobie, swojej karierze, swoich zainteresowaniach i osiągnięciach (dziwiłam się
wręcz, że nie żałuje pozbycia się swojej Plakietki z widniejącą na niej rubryką osiągnięć), o
życiu w siedzibie stowarzyszenia i w ogóle w Korsylii i Terrazinie, jeszcze zanim stał się
dzikusem, co było generalnie bardzo interesujące, jednak nie tworzyło między nami żadnej
atmosfery bliskości. Jego życie było niemal w stu procentach różne od mojego i chyba jedyne
co nas łączyło to przynależność do jednego stowarzyszenia i mieszkanie w tym samym
miejscu, a także miłość do skał, która mogłaby być w zasadzie bardzo konstruktywna w
naszej relacji, gdyby nie fakt, że ja nie mogłam realizować jej w takim stopniu jak on, jako że
zbyt często i szybko się męczyłam. Tak naprawdę, słuchając go, czułam bardziej jakiś rodzaj
zazdrości niż bliskości i chociaż wina leżała być może częściowo, a nawet bardziej, po mojej
stronie, nie potrafiłam tego zmienić. Kiedy natomiast ja zaczynałam opowiadać mu o sobie,
zwykle szybko tracił zainteresowanie. Niezwykle rzadko patrzył mi wtedy w oczy. W ogóle
rzadko na mnie patrzył. Moje trudne wyznania prześlizgiwały się między nami jak puste, nic
nieznaczące słowa, bądź też prowokowały wręcz jego pełne sarkazmu reakcje i wypowiedzi.
Mimo to, nie mogłam zaprzeczyć, że Cornel był bardzo wytrwały i chyba w jakimś
sensie, z nie do końca znanej mi przyczyny, zależało mu na naszym kontakcie. Albo może po
prostu nie przeszkadzał mu on i był jedną z tych osób, które zawsze znajdowały na wszystko
czas. Kiedy na początku przyszłego tygodnia zapytał mnie, jak się czuję, myślałam, że
zwymiotuję. Miałam już serdecznie dość tego pytania. Miałam go tak dość, że zaczynałam
się zastanawiać, czy nie powinnam zacząć unikać jego osoby. Zadawał mi to pytanie
codziennie, czasami nawet kilka razy dziennie, i zawsze odpowiadałam mniej więcej tak
samo, to znaczy, że nie czuję się zbyt dobrze, ale nie jest aż tak źle. Cornel odpowiadał
natomiast, że czuje się całkiem dobrze i na tym polegała kończyła się nasza podstawowa
konwersacja. Raz powiedziałam, że czuję się fatalnie i zaczęłam tłumaczyć, dlaczego, ale on
zapytał tylko, czy w takim razie dzisiaj nigdzie nie idziemy, a ja odpowiedziałam, że

Free download pdf