W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

Urzędniczka odpowiedziała „dzięki” i zamknęła drzwi z wyraźną ulgą, natomiast ja
zbliżyłam się niepewnie do biurka, żeby usiąść na krześle pacjenta.



  • Niech pani zaczeka łaskawie chwilę, nie mogę się panią tak od razu zająć, jakby
    wymagała pani pierwszej pomocy – skomentowała kobieta, tak jakbym wywierała na nią
    ogromną presję, siadając naprzeciwko niej.
    Po chwili doszłam do wniosku, że tak rzeczywiście chyba musiało być.
    Prawdopodobnie nawet skromna osoba, nie zwracająca na siebie szczególnej uwagi
    wywołałaby presję na pracującej osobie, siadając naprzeciwko niej, a co dopiero ja. Bałam
    się jednak zostać przy drzwiach i czekać na jakieś polecenie, bo znowu byłabym małą Olą,
    która jest tak głupia i buntownicza, że nie potrafi się nawet domyśleć (albo udaje, że nie
    potrafi się domyśleć), że jako pacjentka powinna usiąść na krześle. I czeka, żeby ją ktoś do
    tego zaprosił, tak jakby wymagała specjalnego traktowania.
    Spróbowałam zwiększyć dystans do lekarki, przesuwając się odrobinę w tył i
    opierając się o oparcie, ale w tej pozycji czułam się, jakbym pokazywała jej nadzwyczajną
    pogardę, usiłując tak ostentacyjnie wyglądać luźno i swobodnie. I tak zresztą nie wyglądałam
    luźno ani swobodnie, bo czułam się tak usztywniona, że z pewnością było to widoczne,
    niezależnie od pozycji, którą przyjęłabym. Spróbowałam popatrzeć delikatnie w bok, ale
    kiedy utrzymywałam swój wzrok prawie nieruchomo przez dłuższy czas (może kilkanaście
    albo kilkadziesiąt sekund), kobieta spojrzała na mnie wreszcie i krzyknęła: „Czego ty chcesz,
    nachalna pacjentko, czy nie umiesz chwili poczekać?! Naprawdę musisz tu robić jakieś
    przedstawienie i pokazywać mi, jak bardzo jesteś niezadowolona, że ktoś się przez chwilę
    tobą nie zajmuje?! Czy ja każę ci siedzieć nieruchomo i wpatrywać się w ścianę jak
    zahipnotyzowana?!”. Jak zwykle w takiej sytuacji przeszły mnie ciarki i zapragnęłam gorąco
    zniknąć. Kiedy już przeprosiłam i lekarka wróciła do swojego komputera, dając mi kolejną
    szansę, postanowiłam obrać inną taktykę.
    Wyjęłam telefon z torebki, mając nadzieję, że pokażę jej tym samym, że wcale nie
    monitoruję jej pracy, a czekanie nie jest dla mnie problemem, bo sama potrafię się sobą zająć.
    Zanim zdążyłam jednak otworzyć pierwszą aplikację, kobieta oskarżyła mnie jednak o brak
    szacunku i jawne lekceważenie jej. Kiedy skończyła na mnie krzyczeć, uznając ostatecznie,
    że jest zbyt dobra, by wygonić mnie tak po prostu z gabinetu, zapytała zdecydowanym
    tonem:

  • Z czym zatem w ogóle pani do mnie przychodzi?

  • No więc, mam pewne problemy, które utrudniają mi codzienne funkcjonowanie... -
    zaczęłam, myśląc intensywnie, w jaki sposób najlepiej opisać moje dolegliwości tak, żeby
    zabrzmiały poważnie i oficjalnie.

  • Proszę pani – przerwała mi lekarka. – Ja naprawdę nie jestem taka głupia, żeby nie
    domyślać się, że pani ma problemy, skoro pani tutaj siedzi. I proszę mi uwierzyć, nie mam
    czasu na wysłuchiwanie takich oczywistych informacji. Mnie interesuje wyłącznie, jakie ma
    pani problemy?

  • No więc, mam ciągłe bóle kręgosłupa – powiedziałam, starając się mówić
    maksymalnie rzeczowo, ale i szczegółowo. – Najbardziej mnie boli, kiedy wychodzę z domu
    i spotykam ludzi.

  • Sugeruje pani, że ludzie panią krzywdzą? – zapytała tak, jakby mówiła: „Niech
    tylko spróbuje pani oskarżyć niewinnych ludzi”.

Free download pdf