Ekoetyka teatru Nowa Siła Kuratorska 2021

(jmaslowska) #1
EKOETYKA TEATRU

Weronika Szczawińska:

Oczywiście, to tragiczne uwikłanie, które
zarysowałaś, łączy się z całym szerokim
tematem pracy. Miałam takie doświadczenie
sześć lat temu, w momencie chyba
największej zawodowej aktywności w
teatrze, kiedy robiłam spektakl inspirowany
ideami sytuacjonistów, którzy, jak wiadomo,
mieli bardzo radykalne podejście do
kapitalizmu i do pracy. Zorientowałam się, że
czytam ich przemyślenia o godzinie wpół do
pierwszej w nocy, będąc po dwóch próbach i
starając się wycisnąć jeszcze więcej inspiracji
na próbę poranną. To było groteskowe. Dużo
później przyjęłam strategię, by najpierw
odpowiedzieć sobie na pytanie: co umiem
robić, do czego mam narzędzia i starać się
pracować na jakąś nawet mikroskopijną
zmianę w tym zakresie w swoim środowisku.
Bardzo podziwiam aktywistów – ja nie jestem
aktywistką. To ludzie, którzy zawodowo
bronią sprawy, jest też w środowisku akty-
wistycznym ogromna dyskusja o wypaleniu
i o tym, jak się przed tym chronić. W moim
przypadku takie zaangażowanie po prostu
jest niemożliwe ze wszystkich możliwych
przyczyn, których tutaj nie będę wymieniała,
więc rzeczywiście staram się skupiać
głównie na swoim środowisku pracy i może
trochę bardziej świadomie robić to, co
wcześniej robiłam bardziej intuicyjnie. To
jest to, co Hania nazwała byciem w procesie
myślenia o procesie. Podjąć takie kroki:
jak mogę zmienić moje środowisko pracy
pod kątem szeroko rozumianej ekologii?
Robić to coraz bardziej świadomie, brać
udział w rozmowach, podtrzymywać tę
dyskusję. To oczywiście nie jest łatwe, bo
mam takie poczucie, że jednak w kręgach
artystycznych czy teatralnych, które znam,
jesteśmy znakomicie wyszkoleni w byciu
dobrymi uczniami neoliberalizmu. Można
mieć zupełnie inne poglądy, ale jednak na
poziomie ciała mamy po prostu wpisane
to, że trzeba udowodnić. Rozpoznaję
u siebie taki charakterystyczny ścisk karku,
kiedy tłumaczę zespołom albo dyrektorom,
dlaczego postanowiliśmy na przykład
ograniczyć godzinowo próby, co od jakiegoś


czasu staram się stosować. To jest też taki
postulat, którego bardzo pilnuje mój stały
współpracownik Piotr Wawer jr, żeby mniej
rygorystycznie pracować — wtedy to jest
fajniejsze, bardziej wydajne i niezabijające
życia. I za każdym razem, kiedy mówię:
„Będziemy pracować od 11:00 do 16:
albo od 11:00 do 17:00 z przerwą na lunch
i nie będzie prób wieczornych”, to czuję po
prostu, że znowu jestem w podstawówce
i mówię, dlaczego nie odrobiłam lekcji.
Nie chcę być tą osobą, która mówi to, co
jeszcze kilka lat temu było modne: nie mam
czasu na nic, jestem taka zarobiona, robię,
robię, robię. Oduczenie się tego jest jednak
bardzo trudne, więc staram się rozpoznawać
w sobie, gdzie mam te ograniczenia, jak
nie zarażać grupy, z którą pracuję, swoim
stresem, takim przymusem wydajności,
a z drugiej strony dbać o to, żeby to było
ciekawie zaprojektowane. No, więc taki
kolejny banał – zacząć od siebie, od swojego
najbliższego otoczenia, od mikroterenu.

Romuald Krężel:

Myślę, że właśnie na tym też polega
aktywizm. Rebecca Solnit bardzo ciekawie
opisuje poprzez doświadczenie aktywizmu,
że nie wielkie gesty, a mikrozmiany, np.
delikatne odpuszczenie, sprawi, że nasz cel
zostanie osiągnięty, tylko inaczej. One dają
bardzo dużo nadziei i chęci do dalszego
działania. To jest jedyna droga, bo nie
zmienimy, jak tu siedzimy w piątkę, systemu
teatralnego, w którym pracujemy. Nie
przestaniemy produkować spektakli, bo nie
da się tego zrobić. System kapitalistyczny
tak ewoluował, że nie ma miejsca poza
nim, można jedynie być w nim i w ramach
niego zacząć, nie próbując stawać poza
przymusem nadprodukcji. Podając przykład:
udało nam się po wielotygodniowych
staraniach „wyrwać” dziesięć dni w ramach
naszego projektu, który teraz realizujemy
w Poznaniu – ja, moja współpracowniczka
i współpracownik. Ponieważ każdy z nas
gdzie indziej mieszka, bardzo trudno nam
znaleźć wspólne miejsce i czas. Usiedliśmy
na Zoomie, żeby przygotować plan pracy,
Free download pdf