Styczyńscy - spod Wilna na Syberię

(krzysztof.styczynski) #1

że zwyciężamy, że nasze wojsko znowu walczy, że Niemcy i Litwini boją się z dużych miast
wyjechać na wieś, bo tam normalnie stacjonują nasi żołnierze.
Po wyjeździe stryja wszyscy byli w dobrych nastrojach. Jedyna rzecz, która
niepokoiła, to stosunek Sowietów do nas. Wszyscy wiedzieli, że Stalin zerwał stosunki
dyplomatyczne z naszym rządem w Londynie, że nie przyznaje się do wymordowania naszych
oficerów w Katyniu. U nas ludzie nie mieli wątpliwości, kto to mógł zrobić. Wiedzieli również
o napadach ruskich partyzantów na nasze oddziały AK, i o polskim rządzie komunistycznym,
organizowanym w Moskwie za zgodą Stalina, złożonym z komunistów polskich, który nie
uznawał naszego rządu w Londynie. Nie wiadomo było również, jak zachowa się armia
Berlinga, chociaż zorganizowana z polskich zesłańców, to jednak ma dowództwo sowieckie.
Chociaż Anglia i Francja gwarantowały nam całość granic, to Stalin ciągle utrzymywał, że nie
ustąpi z terenów polskich, które zajął na podstawie układu Ribbentrop – Mołotow z sierpnia
1939 roku. Nie wierzyli ludzie, że zachodni sojusznicy pozwolą mu na to. Niestety, były też
wieści, że Stany Zjednoczone i Anglia już oddały Stalinowi nasze ziemie wschodnie na
konferencji w Teheranie. Ta niepewność męczyła ludzi. Front zbliżał się coraz szybciej,
partyzanci działali coraz śmielej. Na zachodzie nasi żołnierze, wyprowadzeni przez generała
Andersa z sowieckich obozów zesłańcy i łagiernicy, zdobyli we Włoszech Monte Cassino,
wykazując dużo męstwa i odwagi. Wszyscy byliśmy z nich dumni.
W czerwcu 1944 roku sparaliżowała wszystkich wiadomość o zbrodni popełnionej
przez Litwinów na cywilnych mieszkańcach Glinciszek. Opowiadano, że brygada „Łupaszki”
zrobiła zasadzkę na policję litewską niedaleko Glinciszek. W zasadzce zginęło kilku policjantów
i Litwini postanowili zemścić się na mieszkańcach wsi. W odwecie po odejściu akowców z
Glinciszek, wysłali silny oddział policji litewskiej, który okrążył wieś i wymordował całą ludność
cywilną: dzieci, kobiety i starców, podobno ponad 40 osób. W odwecie „Łupaszko” wszedł na
rdzenną Litwę, na północ od Wilna do wsi Dubinki i uczynił to samo, co Litwini w Glinciszkach.
Wystrzelano tylko część wsi, 27 osób. Podobno akcję zatrzymał „Łupaszko”. Powodem
zatrzymania były dzieci, które zobaczył modlące się przed obrazem Matki Boskiej
Ostrobramskiej, a kiedy je zapytał, o co się modlą, odpowiedziały mu, po polsku „Modlimy się,
aby Polacy nas nie zabili”. „Łupaszko” natychmiast wydał rozkaz zaprzestania akcji. Od tego
czasu ludność cywilna nie była represjonowana ani przez Litwinów, ani przez Polaków. Różnie
reagowali ludzie u nas; jedni mówili, że dobrze „Łupaszko” zrobił, bo nareszcie jest spokój ze
strony litewskiej, inni zaś pytali, czy aż taką cenę trzeba płacić, aby pogodzić bratnie kiedyś
narody.
Od paru dni słychać było w nocy daleki huk armat. Niemcy już prawie nie wychodzili
do miasteczka. Byli cały czas w pogotowiu wojennym. Straże były wzmocnione, ale nas nie
ewakuowano, chociaż dzieliło nas od szkoły, w której stali Niemcy, nie więcej niż 50 metrów.
Przychodził do nas dosyć często jeden z żołnierzy niemieckich pochodzący z naszego Śląska,
mówił po polsku bardzo ładnie, pamiętam nazwisko jego – Rusak, był zmobilizowany przez
Wehrmacht. Był bardzo wesoły, zawsze jak przychodził, to śpiewał „Uciekajcie Prusy, Prusy,
bo jadą Krakusy”. Lubiliśmy go nawet. Teraz wpadł, któregoś wieczora, zafrasowany. Matka
jak zawsze prosiła go do stołu, lubił świeże mleko, ale on nie usiadł jak zwykle, powiedział, że

Free download pdf