Słowa, które rzucają cień

(MateuszZeniuk) #1

opowiedział matce o nowej znajomej. Nie mieli przed sobą tajemnic, a to za sprawą pani Bruckiej,
która swą łagodnością i niekiedy podstępem, ale też otwartym i ciepłym usposobieniem potrafiła
wyciągnąć z syna każdą informację. Jacek natomiast ufał rodzicom, byli rodziną bardzo współcze-
sną.


Jacek zjadł późne śniadanie i usiadł na balkonie. Wylegując się na ogrodowym fotelu, popi-
jał wodę z cytryną. W ręku trzymał książkę, która powodowała w nim uczucie zaskoczenia i fascy-
nacji. Nie mógł nadziwić się formie, z jaką została ułożona powieść oraz językowi, który brylował
w przestworzach rynsztoku, lecz jednak z jakimś technicznym przystosowaniem, które powodowało
błysk metafor. Był zaczytany.


Lubił zmieniać książki i porównywać ich bogactwo, które po kilkudziesięciu stronicowej
lekturze już mówiło coś więcej. Miał również zdolności do analizy tekstu literackiego, co przetwa-
rzał niekiedy w swoich utworach na dygresje pełne rozmachu i tego czegoś. Lubił swoje teksty, co
wiązało się również z jego narcystycznym charakterem.


Przytknął kubek kawy do ust i pochłoną kofeinowy haust, smagany ciepłym, aromatycznym
smakiem. Poczuł nagle napływ myśli, które z reguły traktował z podejściem nieco skąpym i od razu
chwycił kartkę i długopis, aby zapisać choć kilka zdań, które później mogłyby okazać się ciekawe.


Nie miałem złudzeń, coś działo się poza mną, jakby zasnuty wiatr piął się do góry, by wyja-
wić przestworzom pewien stan, który kotłuje się wewnątrz mnie, i który skrywam. Nie mogłem się
powstrzymać. Spoglądałem na szarość świata i trwałem w tej ciemni, która zabierała moje uczucia
i zamieniała je w trwanie. Poddany słowom i powtórzeniom prowadziłem wewnętrzną walkę z sa-
mym sobą. Coś szło nie po mojej myśli, niektóre uczucia pojawiały się wbrew prawom grawitacji.
Nie mogłem dłużej czekać, słowa wzbierały we mnie do wyjawienia. Potrzebowałem chwili spoko-
ju, lecz wyglądałem w głąb, szukając upewnienia, że to wszystko jest zaledwie snem. Było inaczej.
To wzbierało we mnie słowami. Dźwięki piętrzyły się. Słowa. Powtórzenia. Dźwięki rozlały się.
Słowa. Powtórzenia. Dźwięki opadały. Słowa. Powtórzenia.


Po chwili wszystkie słowa, które jątrzyły si ę w natłoku, znikły i Jacek odłożył długopis.
Spojrzał na zapisany skrawek i wetknął go pomiędzy kartki książki, która w połączeniu z kawą wy-
warła na nim wrażenie, które spróbował zapisać.


Po chwili wyszedł z balkonu, wziął prysznic i przebrał się. Porozmawiał chwilę z rodzicami,
Free download pdf