Słowa, które rzucają cień

(MateuszZeniuk) #1

wać ich rozwój artystyczny. Byli także zgodni, że takie zestawienie literackich postaw, jakie prezen-
towali, jest świetnym, bo różnorodnym, połączeniem. Czuli pokrewieństwo poglądów i wspólność
literackich dążeń. Dopili ostatnie kieliszki wina i rozmowy zaczęły płynąć tematami osobistymi.
Pojawił się też pomysł stałych spotkań i wymiany swoich osobistych dokonań właśnie w takiej for-
mie jak tamten wieczór.


Następnego dnia Artur wstał rano do pracy. W galerii sztuki powstawała właśnie nowa wy-
stawa, w której aranżacji pomagał. Na studiach wykazywał niewielkie zapatrywania kuratorskie,
dlatego traktował ten dzień jak wydarzenie. Lubił otaczać się sztuką, która wprawiała go w uczucie
bytowania niemal wyższego i zapełniała jego myśli kolorową serpentyną piękna o różnorodnych
formach i znaczeniach. Podobnie jak literaturę traktował sztukę ze szczególnym miejscem w jego
hierarchii życiowych komponentów. Nie było w tym zarazem wyrachowania czy chęci posiadania,
wręcz przeciwnie, każdemu spotkaniu ze sztuką nadawał charakteru intelektualnego i starał wzbo-
gacać się własnymi siłami, kiedy tylko znajdował na to czas. Nie miał zarazem zbyt wielkiego pola
do popisu, ponieważ jego życie nie należało do bardzo burzliwych. Zazdrościł tego sznytu, jaki po-
siadał Jacek, wiedział jednak, że nie można mieć wszystkiego, i że coś naddanego idzie w parze z
czymś odebranym.


Widział zarazem życie jakby jednotorowo, co wykształciła w nim poezja, której łaknął za
wszelką cenę. Nie były to zacieśnione horyzonty, po prostu szukał określonych wrażeń i przeżyć.
Był osobowością refleksyjną i nieco lękliwą, poza tym nie pragnął magicznych gór, choć jedną ob-
serwować chciał i była to właśnie literatura.


Po skończonej pracy wymienił kilka esemesów z Danielem. Nie widzieli się od czasu uro-
dzin Oli, jednak ich znajomość nabierała małego rozpędu, jakim była pierwsza korespondencja. Ar-
tur od dłuższego czasu nie miał nikogo i wzbierała w nim niekiedy chęć nawiązania nowego roman-
su albo, najlepiej, przyjaźni, ale o tę było trudno, szczególnie jemu. Nie był typem wysportowanego
chłopaka i choć był niezależny finansowo, starczało mu tylko na tyle, ile starcza świeżo upieczone-
mu absolwentowi studiów humanistycznych. Był zatem samotny, ale od kilku dni to uczucie popa-
dło w nieznane. Myślał tylko o poezji, która wzbierała w nim na tyle, aby po powrocie z pracy
i krótkim odpoczynku usiąść przy biurku, wyciągnąć białą kartkę i przytknąć do niej pióro, jakie
rozlało się czarnym atramentem.


***

Free download pdf