Słowa, które rzucają cień

(MateuszZeniuk) #1

do tamtych kolegów. Przeprosiła do, nieumiejętnie prosząc o autograf. Tego było już za wiele. Po-
stanowił podarować sobie ten dzień na uczelni i poszedł na długi spacer.


Popołudniowa pora wczesnej jesieni rozdmuchana kłębami liści przypominała o przemija-
niu. Nabierał głęboko powietrza w usta i wydmuchiwał ledwo widoczną parę, która srebrnawą smu-
gą unosiła się ku górze. Niebo powoli ciemniało, ale parkowa aura wzbierała w nim refleksją. W
końcu uspokoił się i usiadł na ławce. Nie wspominał nieprzyjemności mijającego dnia, lecz starał
się zanurzyć w pozostawionych przez te zdarzenia oparach melancholii, która snuła kolejne słowa,
jakie miały go pochłonąć, nadarzając się okazją do zapisania.


Przejęty pejzażem miejskim, który jesienią przypominał paletę barw od brązu do czerwieni,
zdawał się wypoczywać, a otoczenie wpływało na niego kojąco. Uświadamiał sobie, że różni się od
ludzi poznanych na uniwersytecie. Nie miał w sobie tyle pragmatyzmu, a to coś widział w uczu-
ciach i sztuce, na której tym bardziej zaczęło mu zależeć. Cieszył się tymi uczuciami, które pojawi-
ły się wtedy. - Coś za coś. - pomyślał i słał coraz to dalsze spojrzenia – na rude krzewy, zwały nie-
zagrabionych liści i rozstawione wzdłuż alejki ławki, które puste tworzyły szeroką przestrzeń, która
niewypełniona wpływała na niego kojąco.


Kiedy wrócił do domu, poszedł szybko do swojego pokoju i włączył komputer. Chciał dalej
pisać tak, jakby właśnie ten dzień, nieco na przekór, miał być pełen inwencji twórczej, którą wyszu-
kał ze swojego wnętrza, aby przelać na ekran słowa, które oblepione strumieniem myśli powodowa-
ły w nim uczucie konkretnej formy i piękna nieco przetworzonego, ale prawdziwego.


Światło w bezkresie zbladłej szarości. Niezmienny tok powietrza. Czas niespokojną istotą,
nieruchomym odmętem przestrzeni. Spojrzenie początkowe, zasnute tchnieniem bieli. Powłoka
okryta zapomnieniem. Czerń rozlana w przestworzach. Chwilowy brak przeźrocza. Przeszłość
wycięta z wyobraźni. Doświadczenie krótkiego przejścia. Dostrzeżony nieład rozsypany estetyką
dekonstrukcji. Światło stabilnych emocji. Zatrzęsienie uczuć zakłócenia. Spokój wyciągnięty z
wydarzeń powtórzenia. Mrok w zamknięciu przetartych cieni. Gwałtowna miara serca. Miejsca
wypełnione przerażeniem. Natychmiastowe ukojenie. I nicość stuka w przestworza, jakby to tylko
słowa. Natychmiastowe spojrzenie. Czerń okuta w zapomnienie. Zakończenie. Stworzenie dla
ucieczki umysłu. Powtórzenie. Nagłe stopnie uczuć. Bezkres nieruchomych przejść. Zmiana formy i
kolejności. Zapomnienie. Prawdziwość wyobraźni. Abstrakcja zamknięta w duszy. Powtórzenie.
Przeszłość pod pokrywą niespokojnej wieczności. Przyszłość nieznajoma w okowach uczuć i
stałości. Pustkowia szarości. Zamknięte dłonie w uścisku ciemności. Strach rozlany w deformacji
przestworzy.

Free download pdf