Słowa, które rzucają cień

(MateuszZeniuk) #1

istniał cały świat. Tej rozpaczy zdawało się za wiele, lecz nie mogłem nic zrobić. Ból wewnętrzny
przechodził w ból fizyczny i korespondowały ze sobą jak deszcz i jesień. Trwałem w tym błędnym
kole i zdążyłem przywyknąć, jakby nabierając przekonania o mojej naturze, która miała zostać
pominięta przez rzeczywistość.


Po spotkaniu pożegnali się i każdy wrócił do domu. Za kilka dni miało odbyć się otwarcie
Salonu literackiego, na co czekali z dużym entuzjazmem. Oprócz pisarza, którego Kacper miał
okazję już poznać, miało pojawić się tam kilku innych znanych i mniej znanych osób, ale
związanych z literaturą. Młodzieńcy liczyli, że może nawiążą kontakty albo ktoś skomentuje ich
teksty. Mieli okazję, aby zaprezentować się jako grupa literacka. Zanim do tego doszło, każdy
z nich spędził kilka chwil swojego prywatnego życia, które za sprawą literatury nabierało barw. To
spotkanie przed uniwersytetem rozlało się na ich życie zaskakującą radością i żaden z nich nie
widział już nic oprócz swojej pasji, która z każdym kolejnym zapisanym słowem wyławiała się
coraz mocniejszym światłem, które zaślepiało ich swoim blaskiem i padało bezwarunkowo na
codzienność, której zwykłość nabierała pełni.
Przed wyczekiwanym wieczorem spotkali się pod antykwariatem. Dwa kilometry dalej
znajdowała się stacja pociągów, skąd mieli wyruszyć w drogę. Podróż do Salonu Literackiego
zamieniła się więc w rozmowę, która obfitowała we wszelkie literackie niuanse, jakby
zapowiadając charakter wieczoru.



  • Jak się macie, chłopaki?

  • Ja jestem trochę stremowany.

  • Nie ma czego się bać.

  • Ja się cieszę, ogromnie.

  • Może ktoś zechce przeczytać nasze teksty.

  • Zabraliście ze sobą?

  • Tak, jasne.

  • Podobno ma wpaść Adam Płoszyński. - powiedział Paweł, badając reakcję chłopaków.

  • Co ty mówisz?!

  • Słyszałem.

  • To dopiero będzie.

  • Nie odważyłbym się pokazać mu swoich tekstów.

  • Dlaczego? Każdy kiedyś zaczynał.

Free download pdf