W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

ciągle coś popijała, krzyknęła nagle „O, nie!” i chwyciła się za brzuch, zginając się wpół, po
czym zaczęła się skręcać i krzyczeć, jakby ktoś zadał jej silny cios.
Melania podniosła się natychmiast i podeszła do niej, wyjmując coś z torebki. Osoby
siedzące najbliżej kobiety wstały i Melania usiadła na jednym ze zwolnionych krzeseł,
wyjmując ze swojej torebki jakieś przedmioty. Paul podszedł do niej i zapytał, czy wszystko
ma, po czym chwycił rękę krzyczącej kobiety, tak jakby próbował ją ustabilizować. Nie
usłyszałam już, czy Melania odpowiedziała, ale po chwili zobaczyłam, jak przysuwa się do
pacjentki i robi jej zastrzyk. Wokół zrobiło się trochę zamieszania, a stojące obok osoby
zaczęły mówić między sobą. Zdecydowana większość nie ruszała się jednak z miejsc i
wydawało mi się nawet, że większość nie wyglądała wcale na zdziwioną ani szczególnie
zaniepokojoną. Gizela oznajmiła, że Rochelle ma atak, tak jakby wszyscy nie widzieli, co się
dzieje. Nie patrzyła przy tym wcale na mnie, choć ja byłam zapewne jedyną osobą, która nie
ani nie znała imienia tej kobiety, jako że nie widziałam jej Plakietki, ani nie wiedziała, co jej
się w ogóle stało. Po chwili zreflektowałam się jednak, że Eugeniusz i Annika nic przecież
nie widzieli i wszystkie te krzyki mogły być dla nich zupełnie niewyjaśnione, a przynajmniej
nie do końca jasne. Valeria, która siedziała oddalona ode mnie o kilka krzeseł, popatrzyła na
mnie i powiedziała, że ta Rochelle cierpi na jakąś niezidentyfikowaną chorobę i regularnie
miewa takie napady. Usiłowała mnie też uspokoić, mówiąc, że to nic, że zaraz ją
wyprowadzą i wszystko minie. Miałam nadzieję, że wyglądałam na przyzwoicie
zaniepokojoną, nie miałam jednak nic na ten temat do dodania.
Patrzyłam, jak Rochelle była wyprowadzana z sali, słaniając się lekko i opierając na
Paulu oraz Melanii. Kiedy oddalili się od krzeseł, nagle coś zaczęło piszczeć i jakaś kobieta
podała Melanii Plakietkę, zapewne należącą do Rochelle. Po około dwóch minutach od ich
wyjścia Paul wrócił z powrotem do sali, ale Melania już nie. Kiedy wszystko ucichło,
wyjaśnił nam – to znaczy mi – że Rochelle choruje na tak zwany zespół zaburzeń
wewnętrznych, w związku z czym musi wypijać ogromne ilości wody każdego dnia i czasami
miewa ataki bólowe. Powiedziałam, że rozumiem, choć Paul patrzył na mnie dalej takim
wzrokiem, jakby się spodziewał, że za chwilę podważę jego słowa.
Penelopa, ta rzekoma lekarka siedząca w gronie członków stowarzyszenia, dodała, że
osobiście badała Rochelle i że na wszystkich badaniach, które jej wykonała, jej organizm
prezentował się prawidłowo. Nieszczęsna kobieta nie mogła jednak wypijać mniej niż pięć
litrów dziennie, bo od razu zaczynała puchnąć i mieć objawy odwodnienia. Następnie głos
ponownie zabrała Elena i wszystko powróciło do poprzedniego stanu. Okazało się, że
Marika, która siedziała obok niej, była jej młodszą siostrą i jednocześnie opiekunką. Marika
była ponoć jedną z niewielu bliskich Elenie osób, które naprawdę uwierzyły, że jej wypadek
nie wynikał wcale z nadmiernego narażania się na ryzyko czy wręcz celowego upadku.
Dzięki jej pomocy mogła jakoś funkcjonować w społeczeństwie.



  • Gdyby nie Marika, zapewne nie miałabym innego wyboru, jak tylko z wami
    mieszkać – zakończyła, uśmiechając się smutno.

  • A co, nie chciałabyś? – zapytała prowokacyjnie Sabina.

  • Nie, no, wiesz, że nie o to chodzi – zaoponowała Elena. – Po prostu byłoby to
    zawsze dodatkowe utrudnienie. Przecież wy i tak macie tu już dosyć osób do opieki, prawda?

Free download pdf