Po tych słowach mężczyzna odszedł, kuśtykając na jednej nodze i pozostawiając mnie
z wrażeniem, że jest skłonny uznać prawdę goszczącą na mojej Plakietce nawet pomimo
mojego statusu alergiczki i przynależności do anty-plakietkowego stowarzyszenia.
Nie mogę powiedzieć, że byłam z tego powodu jakoś szczególnie zdziwiona, bo
spodziewałam się, że prędzej czy później wszyscy zobaczą, z kim mają do czynienia i nawet
osoby tak wolne od uprzedzeń i wyrozumiałe jak działacze i członkowie naszego
stowarzyszenia znajdą mnóstwo powodów, żeby oskarżyć mnie o egoizm i kompletny brak
taktu. Mimo to miałam jednak nadzieję, że mój status zwykłej, a nawet łagodnej i
pokrzywdzonej pacjentki utrzyma się w tym środowisku trochę dłużej. Oczywiście
wypowiedź Adriana była jedną z bardziej, a prawdopodobnie najsroższych nawet
wypowiedzi, jakie usłyszałam dotychczas na swój temat w naszym oddziale, ale z biegiem
czasu mogłam usłyszeć ich coraz więcej.
Niektórzy na przykład nie mogli zrozumieć, dlaczego nie przyjęłam propozycji Gizeli
i nie zamieszkałam w pokoju pozostawionym przez Williama, kiedy temat ten wypłynął na
spotkaniu ogólnym. A mówiąc ściślej, nie tylko nie mogli tego zrozumieć, ale również
wyrazili na ten temat bardzo nieprzychylną opinię.
Nie rozumiem, jak możesz odrzucać taką okazję – powiedziała Valeria, patrząc na
mnie z rosnącym oburzeniem. – Gdybyś miała problem z przebywaniem w zamkniętych
pomieszczeniach, to bym się nie dziwiła, ale w twoim przypadku warunki są świetne!
- Ale ja mam problem z przebywaniem w pomieszczeniach, lub gdziekolwiek, z
innymi ludźmi – przypomniałam po raz setny o powodach mojej rezygnacji. - Przecież miałabyś własny pokój.
- Tak, ale tylko pokój. Resztę pomieszczeń dzieliłabym z innymi.
- Tak, ale to na tym właśnie polega, co nie? – włączył się Samuel. – Robimy to, co
jest dla nas trudne i przezwyciężamy swoje lęki. - Tak, ale to mi szkodzi. Jeśli zamieszkam z wami, mój stan zdrowia pogorszy się
jeszcze bardziej i jeszcze szybciej. To już się dzieje. Mam przypomnieć, co napisali mi na
wypisie ze szpitala? - Szpital to formalność – zauważył Klaus, który odzywał się stosunkowo rzadko. –
Jak możesz wierzyć w to, co powiedzieli ci w szpitalu? - Tak, ale to, że mój organizm nie funkcjonuje poprawnie, nawet jeżeli lekarze nie
chcieli nazwać tego chorobą, to jedna z niewielu rzeczy, które tam usłyszałam, która jest
prawdziwa! – zaoponowałam. - Skąd wiesz? – zapytała Valeria po krótkiej chwili milczenia.
- Bo czuję! Przecież dlatego tu jestem, prawda?
- Moim zdaniem nie ma jednak podstaw, żeby twierdzić, że zachorujesz na coś w
przyszłości. To po prostu zawsze może się zdarzyć – stwierdził Samuel, dobierając dokładnie
słowa. – Nikt nie mówi, że nie jesteś chora, ale to nie uniemożliwia ci zamieszkania w naszej
siedzibie. - Ja też tak myślę – oznajmiła Valeria, patrząc na Samuela tak, jakby ten powiedział
wreszcie coś wartościowego. Kilka osób pokiwało głowami.
Chciałam zapytać, dlaczego w takim razie Valeria nie zacznie zamykać okien, Sabina
nie wstanie ze swojego wózka i nie zacznie chodzić, a Annika nie zdejmie z oczu opaski w
oświetlonym pokoju – skoro mamy przezwyciężać swoje trudności za wszelką cenę. Tina