informacje, by zwabić mnie aż do wnętrza tego samochodu i co w takim razie stało się z
Alfredem.
Myśląc usilnie nad jakąś strategią działania, włączyłam szybko telefon, wyciszyłam
go i zaczęłam pisać wiadomość do Serafina. Nie wiedziałam oczywiście, co z tego wyniknie.
Skoro Gizela zdobyła jakimś cudem telefon Alfreda, to kto wie, co jeszcze działo się za
moimi plecami i kto miał dostęp do telefonu przewodniczącego? Nie chcąc tracić jednak
czasu na namysły, wysłałam pospiesznie sms-a do Serafina, po czym skopiowałam go i
wysłałam również do Melanii.
- Ale jak się dowiedziałaś o naszym planie? I co zamierzasz teraz ze mną zrobić? –
zapytałam, błagając w duchu, żeby kobieta nie zabrała mi telefonu. - Jedziemy do stolicy, do siedziby Służb Nadzorczych. Tam się tobą zajmą i
prawdopodobnie wsadzą do aresztu. Władze są już poinformowane...
Wysłałam kolejne wiadomości do Violetty i Felixa. Gizela przekręciła delikatnie
lusterko tak, żeby mogła mnie widzieć. Wiedziałam, że widzi tylko moją twarz, ale musiałam
uważać, żeby nie patrzeć zbyt często w dół. Byłam przygotowana do ukrycia swojego
telefonu w każdej chwili. - Ale o co jestem oskarżona? – zadałam kolejne pytanie. – Co ja takiego zrobiłam?
Przecież władze zajmują się tylko formalnymi aspektami. A co, jeśli nasze stowarzyszenie
wyjdzie na jaw? Czy nie powinniśmy go chronić razem?
Gizela zaśmiała się krótko. - Chronić? Co chronić? Coś, co jest niszczone od środka? Przez ciebie, Paulinę,
Tristiana i wam podobnych? Nie, Olu, wy nie chronicie naszego stowarzyszenia. Wy je
niszczycie. - Jak?
Gizela westchnęła. - Dobrze wiesz, jak. Nie będę przytaczać teraz wszystkich twoich skandalicznych
zachowań i dyskryminacyjnych odzywek. Nasłuchasz się tego jeszcze dużo w areszcie.
Przez chwilę jechałyśmy w milczeniu. Widziałam, że dostałam sms-a, ale nie
chciałam odczytywać go od razu. Chciałam, żeby Gizela skupiła się bardziej na prowadzeniu
samochodu. Zamiast tego odwracała jednak ciągle głowę w bok i spoglądała na mnie kątem
oka. Popatrzyłam przez okno. Jechałyśmy cały czas jakąś zwyczajną, szeroką drogą o
niewielkim natężeniu ruchu. Z pewnością nie była to autostrada, ale skoro jechałyśmy do
stolicy, byłam przekonana, że prędzej czy później powinnyśmy na jakąś wstąpić. Nie byłam
zadowolona z faktu, że jedziemy do innego miasta, bo to komplikowało wszystko jeszcze
bardziej. Wokół nas rozciągały się głównie pola, od czasu do czasu jakieś niewielkie
zabudowania. Nagle zobaczyłam tabliczkę z jakąś nazwą miejscowości, do której właśnie
wjeżdżałyśmy. Oczywiście, nic mi ona nie mówiła. Jedyny raz, kiedy jechałam do stolicy, a
było to jakieś cztery lata temu, jechałam pociągiem i nie pamiętałam już wielu stacji, przez
które wtedy przejeżdżałam.
Spojrzałam do telefonu. Sms od Serafina. I od Violetty. Najpierw odczytałam ten od
Serafina.
„Zachowaj spokój, ukrywaj telefon. Postaraj się nie wytrącać Gizeli z równowagi.
Poproś ze spokojem i determinacją o zatrzymanie się na jakiejś stacji, bo np. musisz iść do
toalety. Gdzie w ogóle jesteś? Autostrada A15?”.