Ekoetyka teatru Nowa Siła Kuratorska 2021

(jmaslowska) #1

Wystarczy nawiązać kontakt na DM [w
wiadomości prywatnej], zapytać o profil, o
to, kto go prowadzi i się okazuje, że to jest
pospolite ruszenie. Jakie to jest imponujące,
że to są nieletnie dzieci z nie-Mokotowa
i nie-Żoliborza, tylko z różnych miast.
Zastanawiam się, jak instytucje mogą to
wesprzeć?


Zofia Smolarska:

Mocne pytania. Szczególnie poruszyła mnie
twoja obserwacja, że jesteśmy świadkami
ogromnej pracy wykonywanej przez dzieci
na rzecz ich własnej, ale przecież także
naszej przyszłości. Proponuję, abyście teraz
odnieśli się do pytań, które w trakcie naszej
rozmowy nadesłali nasi widzowie.


„Mam pytanie o kwestię tego, co po
działaniach twórczych zostaje na potrzeby
archiwalne, o dokumentację teatralną, która
w swojej istocie jest jedną z najbardziej
antyekologicznych praktyk w sztuce (to jest
moja opinia praktyczki – dokumentalistki
teatralnej), jak to wygląda z perspektywy
twórczyń i twórców? Dokumentacja
powstaje po to, by działania twórcze
mogły być między innymi badane, aby
o nich nie zapomniano, a z drugiej strony
to proces antyekologiczny – gromadzenia
rzeczy, przedmiotów, obiektów (digitalizacja
wszystkiego nie rozwiązuje). Czy twórcy/
twórczynie poddają tę sprawę refleksji? Czy
byłaby gotowość do tego, by tworząc, już
myśleć o tym, jak ekologicznie zachowywać
pamięć o działaniach twórczych?”


Drugie pytanie: „Czy (z ducha ekologiczna)
rezygnacja z nadprodukcji artystycznej nie
łączy się z niebezpieczeństwem pozbawienia
państwa pracy, możliwości realizacji celów,
środków do życia? Czy publiczność będzie
upominać się o waszą twórczość?”
Trzecie pytanie: „Zastanawia mnie, czy
w ogóle jesteśmy w stanie zdążyć z tymi
drobnymi zmianami, w obliczu coraz
bardziej napędzającego się kapitalizmu, by
tę machinę wyhamować na czas...”


Weronika Szczawińska:

Co do pytania o środki do życia, to
w takich dyskusjach o ekologii, ale także
w rozmowach o przemocy, które się
obecnie toczą, brakuje mi osób realnie
odpowiedzialnych za prowadzenie instytucji.
Chciałabym powiedzieć, że istnieją granice
naszej sprawczości. W takim gronie,
w jakim tu siedzimy, naprawdę możemy
zmienić bardzo wiele, ale to jest pytanie
do dyrektorów i dyrektorek, kierowników
i kierowniczek teatrów o długofalowe
wsparcie. My, jako twórcy i twórczynie,
naprawdę robimy sporo i czasami mam
jednak taką potrzebę (myślę, że ona nie
jest szczególnie roszczeniowa), że tak jak
ja się opiekuję (albo staram się to robić)
współpracownikami i współpracowniczkami,
których zaprosiłam do projektu, tak
chciałabym, żeby instytucja opiekowała się
mną. I żebym to nie ja musiała odpowiadać
na to pytanie, co zrobić z nadprodukcją
i zatrudnieniem artystów i artystek. Mnie się
wydaje, że to jest do przerobienia. Po prostu
trzeba by inaczej pomyśleć o repertuarze,
trzeba by zapytać każdą i każdego twórcę
o to, czego potrzebuje, np. czy chce mieć
proces ciągły, czy prowadzony etapami?
To wymaga myślenia innego niż: „Bach!
Zaczynamy, za dwa miesiące ma być
produkt”. Tę dyskusję o przeprogramowaniu
instytucji musimy toczyć w trochę szerszym
gronie.
Natomiast odnośnie do pytania o doku-
mentację, to jest ono bardzo ciekawe, ale
trochę czuję się nim zaskoczona. Jestem
bardzo ciekawa, jak wy o tym myślicie,
bo nigdy nie myślałam o dokumentacji
jako czymś antyekologicznym. Nie mam
poczucia, żeby po moich przedstawieniach
zostawało bardzo wiele, a wręcz czasami
martwię się, że po nich nie zostaje nic.
Gdyby mnie ktoś zapytał o opinię, czy na
przykład scenografię, kostiumy po zdjęciu
spektaklu można recyklingować, to jestem
przekonana, że zarówno ja, jak i twórcy
i twórczynie tych kostiumów i scenografii
bardzo by się ucieszyli i powiedzielibyśmy,
że tak, puśćmy to dalej w obieg. Zresztą
Free download pdf