Ekoetyka teatru Nowa Siła Kuratorska 2021

(jmaslowska) #1

ekologii, edukacji i systemu, w jakim
jesteśmy wychowywani. Nie chodzi
o jednostkowe doświadczenie (o to
oczywiście też), tylko o to, że jesteśmy
doświadczeni przez to systemowo. To się
naprawdę odbija w tkankach. Sam fakt,
że pamięć zadziałała tak wyraźnie, że
wydarzenia sprzed lat „na pstryk” zostały
przypomniane, wypowiedziane, nazwane po
imieniu i opisane ze szczegółami, sprawia, że
to jest archiwum.


Weronika Szczawińska:

A podwaliny teoretyczne już funkcjonują,
bo mamy teorie przyswojone też po polsku,
Rebecci Schneider, które rozwija bardzo
twórczo Dorota Sajewska, łącząc je w takim
nieoczywistym geście innej ekologii teatru,
wyciągając kategorię ciała-pamięci Jerzego
Grotowskiego i proponując kategorię ciała-
-archiwum. Myślę, że gdyby to połączyć
z myśleniem ekologicznym, to dokładnie
wychodzi to, o czym mówi Romek.


Hanna Maciąg:

Zasłuchałam się o archiwach i zastanawiam
się jeszcze w kontekście mojej praktyki nad
autorstwem. Mnie ten mój proces myślenia
o procesie przyniósł myśl, że kultura,
w której dojrzewałam i praktykowałam,
kultura autorstwa, wizjonerstwa – to jest
zgon. To się przeformułowało i czułam
to już od wielu lat. Tutaj dotykam także
tematu archiwum. Nie jestem osobą, która
w jakikolwiek sposób archiwizuje swoją
pracę w teatrze. Jestem dosyć chaotyczna,
ale to wynika też z tego, że mam opór
przed robieniem zdjęć kostiumów. Jak
tylko zaczynałam to robić, to czułam
wewnętrzne frajerstwo. Tak samo, jak kiedy
ktoś mi mówił, że projekt musi być „mój”.
Czuję totalną ulgę, gdy nie ma „napiny”
na kostiumy. Jak pracowałam online
z seniorami, to oni po prostu coś wyciągają
ze swojej szafy i nagle te praktyki, które
zaczynają być prawdziwie praktyczne,
są mi bliższe. Tak jak to, że nie muszę
narzucać swojej wizji czy jej realizować.


Uświadomiłam sobie, że to wizjonerstwo jest
z kultury hierarchicznej i patriarchalnej i że
może teraz po prostu trzeba przedefiniować
autorstwo. Zauważyłam coś takiego na fali
ostatnich działań o sprawczości (i wasze
kolektywne działania też o tym świadczą),
że kończy się forsowanie swojego nazwiska.
Mam wrażenie, że nie jestem odosobniona
w tym odczuciu.

Zofia Smolarska:

Z perspektywy moich badań widzę,
że problem we współpracy pojawia
się nie wtedy, gdy autor czy autorka
scenografii zrzeka się swojej dominującej
roli w procesie, gdy oddaje inicjatywę
realizatorom, ale wtedy, gdy następnie po
staremu podpisuje się jednoosobowo pod tą
wspólną pracą i zbiera za nią laury. Wtedy
ten nowy paradygmat braku autorstwa bywa
odbierany przez osoby niżej w hierarchii, np.
rzemieślników jako przykrywka wyzysku


  • obiecuje się partnerstwo po to, żeby
    drenować talenty twórcze tych, których nie
    uznaje się finalnie za twórców. Jeśli więc
    mówimy o ekologii społecznej, to bardzo
    istotna jest tu rola instytucji. Skoro powoli
    daje się to zmieniać w przypadku twórczości
    kolektywnej zespołów aktorskich, kiedy cała
    obsada jest współtwórcami scenariusza, jeśli
    powstaje on „na scenie”, to może przyszedł
    czas, aby w podobny sposób pomyśleć
    o współtwórczej roli rzemieślników?


Dorota Kowalkowska:

Chciałbym wrócić do tego, co Weronika
powiedziała i co moim zdaniem łączy
wiele spraw tu poruszonych – do pytania
o potrzeby. Wydaje mi się to ważne
niezależnie od tego, czy pracuje się w
instytucjach, czy poza instytucjami, czy
w kolektywach, czy w offie, czy się robi
bardziej lub mniej autorskie projekty. Wydaje
mi się, że potrzeby powinny regulować
relacje i określać takie podstawowe wartości,
jak (za przeproszeniem) szacunek w pracy
i wzajemność. Myślę, że stąd się bierze
frustracja u rzemieślników, że następują
Free download pdf