Słowa, które rzucają cień

(MateuszZeniuk) #1

W otoczeniu zewnętrznym szukałem wyrażeń, które świadczyły o niewzruszoności istoty
wobec rzeczy. Stanowiłem jedynie cień, nieistotny fragment, który gdzieś na uboczu obserwuje jak
te nadane prawdy ulegają przekształceniom, jakby dekonstrukcja marzeń była codziennością.


Nie szukałem zarazem ujścia moich dolegliwości. Egzystencja nie mogła stawiać mnie po-
nad siebie, tego ciężaru nie potrafiłem już podnieść.


Tkwiłem w istnieniu określonym, ze ścieżkami, które ogranicza wiatr i nie starałem się wal-
czyć o więcej. Siedząc w oddali własnego fotela, włączyłem się do ogromnego mrowiska jednost-
kowej anonimowości.


Chwyciłem się rutyny jak te poranki z kawą, którą odmierzał czas – zaciemniony zimą
i wzbierający nieznośnym upałem w lato. Odwiedzałem znajomych, aby wypełnić nudę i zaspokoić
emocjonalne potrzeby znajomości. Nie zależało mi na porządku, a gdy widziałem w telewizji, że
świat zepsuł się znowu w sposób znaczący – czułem cichą rozpacz, czekając na dalszy ciąg wyda-
rzeń. Pragnąłem dla samego pragnienia, a marzenia rozwiewał powoli czas.


Szukałem wyrażeń i odbić, które kryło moje wnętrze i nie miałem sił, aby walczyć o więcej,
niż dał mi przypadek. Po prostu trwałem i nigdy prawdę mówiąc nie zależało mi na ani na znacze-
niach, ani na sile - swoje ujście odnajdowały w oddali telewizyjnego fotela.


Zacząłem przypominać sobie wszystkich dotąd napotkanych ludzi. Nie wiedziałem, że są to
jedynie cienie moich pragnień. Cały ten ziemski tumult, który krążył w moich myślach, mógł zostać
spięty w ramy typów psychologicznych.


Leżałem na łóżku, domykając zaspane oczy, choć moje ciało poniewierała uporczywa nie-
ważkość, która nie pozwalała mi zasnąć.


Nie wiem dlaczego tak mocno zainteresowałem się tymi ludźmi, których pamiętam, lecz z
którymi nie utrzymuję już kontaktu, jakby wspomnienia starczały za rzeczywistość, której nie moż-
na już zaczarować ponownie. Te sylwetki kryły się gdzieś w pamięci i wyłowione przyjemnym
wspomnieniem dokądś mnie kierowały.


Dlaczego akurat ludzie tworzyły te mgnienia? Dlaczego właśnie język pochodzący od ludzi


  • dlaczego to słowa kierowały mnie na manowce myśli, skoro już nie istnieli w moim życiu? I kim
    doprawdy jestem ja, a kim jest każdy z osobna? Jedynie ułamkiem życia, które kryje coś więcej? Te
    osoby składające się na codzienność musiały tkwić gdzieś głęboko, kształtując mnie, a zarazem nie
    determinując niczego konkretnego. Był jak zjawy, które lubią o sobie przypominać, i które niosą

Free download pdf