Słowa, które rzucają cień

(MateuszZeniuk) #1

panowała radość zwykłych chwil i salwy śmiechu puszczane na wiatr dowolnym powiewem.


O młodości myślałem i wtedy też ją czułem. W mojej pamięci rysowały się twarze, z który-
mi spędziłem kilka lat wspólnego dojrzewania, kilka lat polegania na sobie i kilka lat wspólnych
marzeń albo prób przezwyciężania szkolnego losu.


Młodzieńcem byłem słodkim, lecz niepowabnym jak młody, skryty cień. Wsłuchiwałem się
w trendy rockowej muzyki, ale wyglądałem najzwyklej w świecie – nosiłem jeansy i ciemne T-shir-
ty. Lubiłem zwracać na siebie uwagę dziewczyn, ale mnie lokowały zazwyczaj w drugim albo trze-
cim rzędzie miłosnych zainteresowań. Większość czasu spędzałem w męskim gronie – mieliśmy
swoje zainteresowania i ważne tematy, polegaliśmy na sobie i bawiliśmy się świetnie w swoim to-
warzystwie.


Przypomniałem zbuntowanego, młodego intelektualistę, który wpatrzony w autorytety ze
sceny muzycznej chce podzielić los prawdziwego, niezależnego mężczyzny. Potrafiłem się dobrze
zaprezentować i byłem odważny. Nie miałem nic przeciwko innościom, a i byłem otwarty na siebie
i otoczenie. Nie miałem problemów z adaptacją w nowym środowisku, byłem posłuszny i rzadko
się obrażałem, jednak kiedy mnie ktoś nie chciał słuchać, potrafiłem wkurzyć się, co przechodziło
mi po czasie.


Lubiłem mówić i znajdować się w centrum zainteresowania. Byłem charyzmatyczny, co
przeszło mi po czasie, kiedy dojrzewałem. Nie było tak, że mój charakter był jak wylosowany na
loterii. Lubiłem brutalną muzykę, która powodowała we mnie poczucie męskości. Wciąż lubiłem
obserwować, ale za młodu usuwałem się w cień nieco rzadziej, jakbym miał wciąż wiele do wyja-
wienia i powiedzenia. Teraz myślę o tym z aprobatą i niekiedy zapominam, że taki byłem. Coś ule-
ciało albo coś uległo zmianie za moim przyzwoleniem, ze względu na wewnętrzny porządek.


Później byłem jak ten zbuntowany, aspirujący punk, mieszkający w akademiku, który przy-
brany w nieistotne dla niego grungowe ubranie, wychodzi na imprezę kilka pięter wyżej, upija się,
po czym po pierwszej wszczętej burdzie zostaje wygoniony z powrotem do swojego pokoju. Upity
kładzie się na ziemi i otwiera ulubioną książkę napisaną w iście rockowym i ulicznym stylu, po
czym pochłaniają go marzenia o powtórzeniu losu pisarza, który ją napisał, czując zarazem nieroze-
rwalną z nim więź – intelektualną i prywatną.


Moja dusza już wcześniej musiała pragnąć tego stanu skrytego cienia albo w taki właśnie
sposób odnajdowała się na świecie. W młodości jawił mi się nieodkrytym lądem, do którego przy-
biłem pozbawiony uprzedzeń, obaw i pozorów, w które, tak mi się zdaje, opływałem teraz. Nie było
we mnie żadnych przyczyn sprzeciwu. To świat zewnętrzny nakładał niekiedy na mnie tę łatkę sło-

Free download pdf