Słowa, które rzucają cień

(MateuszZeniuk) #1

wa „Nie”, do którego później zdążyłem się przyzwyczaić i przyswoić. Powoli stawałem się skrytym
cieniem.


Miałem ambicje, aby być w szkole lubiany przez innych chłopaków. Dziewczyny jako istoty
odkrywane przeze mnie powoli były wierzchołkiem magicznej góry, którą zdobywałem stopniowo
i nie w pojedynkę, jakby odniesienie do kumpelskich poczynań również na mnie wywierało wpływ.
Nie byłem zarazem typem chłopaka, który w męskim gronie nie rozmawia o kobietach. Razem
z kumplami, choć nie tworzyliśmy zgranej paczki graczy piłki nożnej, przeżywaliśmy te pierwsze
zachwyty, a miłości były dla nas jak korony, które zdejmowaliśmy na rzecz błyszczących, srebr-
nych zbroi.


Młodość wspominałem dobrze i gdyby była taka możliwość, powtórzyłbym ją jeszcze raz.
Odkrywałem świat zewnętrzny, który różny od rzeczywistości jaką znałem z domu i podwórka zda-
wał się wszystkim tym, czego poszukiwałem wewnątrz. Uwielbiałem szkołę ze względu na przerwy
i uwielbiałem moje życie po szkole. Miałem ambicje, aby być dobrym z kilku przedmiotów, w tym
z muzyki i historii. Chciałem być lubiany. Miałem swoje marzenia, które prowadziły mnie i lubiłem
poznawać otoczenie. Śmiałem się z byle powodów, a komputer, w tym niezliczone jego możliwo-
ści, stawał się środkiem, wokół którego razem z kolegami potrafiłem ciągnąć rozmowy długie i in-
teresujące tylko nas. Właśnie ta osobliwość, prywatność i wyłączność towarzystwa kumpli pozwa-
lała rozwijać skrzydła, które prowadziły powolnym rytmem w dorosłość.


Czułem się wolny i samodzielny, z czego korzystałem tak często, jak to było możliwe. Po
szkole odwiedzałem niekiedy jednego z kumpli albo ktoś wpadał do mnie. Wiosną wychodziliśmy
na podwórko albo na plażę. Teraz te znajomości, może z jednym wyjątkiem uległy presji czasu. Po-
dobnie jak wspomnienia, te relacje upływały, topniały najzwyczajniej w świecie.


Co znamionowało czasy późniejsze? Na ile już wtedy byłem określoną osobą, a na ile
w moim charakterze przeważały zmienne zależne od otoczenia i moich własnych wyborów? Wiem,
że wtedy byłem nieco bardziej otwarty i zależało mi na większej ilości rzeczy, relacji i uczuć. Mieli
w tym swój udział rodzice – to na pewno, ale teraz gdy byłem sam, w swoim mieszkaniu inaczej
wspominałem młodość. Przypomniała mi się matka. Może pora ich odwiedzić?


Szukałem czegoś w głębi siebie i sam nawet nie wiedziałem dlaczego zależy mi na wspo-
mnieniach z młodości. Co tam się kryło – na ile sny, gdy docierałem do siebie świadomie, nieco
dojrzale, pozostały utrwalone na tyle, że miałem je dziś gdzieś na dnie? Ale nie potrafiłem ich na-
zwać. Powiewały w pamięci drobnymi szczegółami jak emblematy odbite na wodnym papierze.


Wyszedłem na zewnątrz. Pogoda ciemniała pod wpływem księżyca. Przechadzałem się
Free download pdf