Słowa, które rzucają cień

(MateuszZeniuk) #1

światło oddali, które znaczyło wyjście na ulicę. Przytknąłem dłoń do twarzy, która również wydała
mi się inna niż dotychczas. Nagle myśli stały się przesiąknięte strachem, który po momencie wy-
gasł. Mimowolnie wypowiedziałem słowa: - To ja. I było to uczucie strasznie dziwne, jakby coś
wewnątrz mnie samo z siebie chciało wyrazić się, próbując mnie uspokoić. Nie sprzeciwiałem się,
było to uczucie przyjemne, jakby przyzwolenia na coś, co mogłoby się nigdy nie wydarzyć.
Uśmiechnąłem się i szedłem zadowolony, a poczucie strachu zniknęło. Zanim doszedłem do domu,
miałem przekonać się, że całe moje poprzednie życie uległo przemianie. Rzeczywistość rozpęłzła
się w nicości, aby przybrać inną, odmienną formę. Wyszedłem z lasu i po chwili nie byłem już sobą,
którego pamiętałem. Wyciągnąłem z kieszeni etui z dokumentami i spojrzałem na dowód osobisty.
Moim oczom stanął widok innej twarzy, nazwiska i adresu. Podszedłem do pierwszej kałuży, która
rozciągała się srebrem głębi i przejrzałem się w odbiciu. Faktycznie, moje kształty różniły się od
dotychczasowych. Coś było nie tak. Spróbowałem przypomnieć sobie to wszystko, co towarzyszyło
mi jeszcze przed kilkoma chwilami, ale nic nie pamiętałem. Nie byłem już studentem filozofii, nie
miałem licznej rodziny, ani skryty cień nie trwał już w oddali fotela przed telewizorem. Nie byłem
już tym samym fanem perkusji i nie czułem wewnątrz potrzeby, aby to sprostować. Ten głos we-
wnętrzny sprawił, że zacząłem się uśmiechać, jakby to zdarzenie nie odgrywało żadnej znaczącej
roli. A jednak byłem gdzieś indziej.


Rzeczywistość okazała się odmienioną, jakby to był tylko sen. nie tęskniłem za tym, co
przepadało i nie chciałem wiedzieć więcej, niż ten stan niewiedzy, który uśmiechem i przemianą
wtrącił mnie w nową przestrzeń.


Wszystko wydawało się odmienione. Mój wygląd wysokiego, nieco kościstego młodego
mężczyzny o szerokich barkach i twarzy owalnej i bladej zastąpiony widokiem blondyna krótko
ściętego o oczach jasnych i świecących, średniego wzrostu i uroku pisarza, który prowadzi dzien-
nik, w którym spisuje to, co widzi, jakby taki właśnie los wybrał. Moje myśli ułagodziły się, jednak
opływając w zgrzebne i miękkie ramy intelektualne, wciąż nieco filozoficzne, ale na w poły senne
i pragmatyczne. Moje zainteresowanie tematami, które wzbierają skrytym cieniem i drżą nieustają-
cą obserwacją, ustateczniły się, popadły w głęboką i stałą refleksję. Nie miałem już rodziny, która
czekała na mnie wracającego, byłem znów sam, a moje losy towarzyskie i rodzinne dyktowane były
powiewem przeciętnym i nie do końca pełnym, jakby nieco odosobnionym. Moi rodzice rozeszli się
wiele lat temu, a ojciec zmarł, matkę natomiast odwiedzałem sporadycznie. Słowa, które mkną za-
chodziły błyszczeniem nocy, którą kochałem ze względu na jej niejasność i styl, który pozwalał na
całe spektrum rozrywki. Nadal pracowałem, ale zajmowałem się tylko tym, na czym naprawdę mi
zależało. Nie chciałem od życia więcej, niż spełnienie marzeń, które zachowałem na tyle, by nie po-

Free download pdf