Słowa, które rzucają cień

(MateuszZeniuk) #1

paść w arogancję. Miałem swoje zdanie burzliwe i bezkompromisowe, pamiętałem jednak nauki ro-
dziców, którzy wpajali mi cnotę skromności i ciężkiej pracy, które miały zapewnić mi dogodne ży-
cie, jakby domowe sposoby dobre były na wszystko.


Nie myślałem już tak dużo, jak czułem i przeżywałem. Być może moja historia taką właśnie
postawę wypracowała we mnie. Nie zastanawiałem się nad tym więcej, niż tego potrzebowałem.
I nie poszedłem na studia zaraz po maturze, tylko zacząłem pisać i pisałem tak dużo, jak tylko mo-
głem. W ciągu dnia pracowałem w sklepie, gdzie pomagałem właścicielowi, który był przyjacielem
mojej matki jeszcze z czasów dzieciństwa. Miałem grono znajomych, przez których byłem lubiany.
Nie lubiłem samotności, bo wtedy dużo myślałem i niepotrzebnie, jednakże od jakichś kilku chwil
wzbierała we mnie chęć skrycia, co było nowym uczuciem, jeszcze przeze mnie niepoznanym.


Mieszkałem w bloku, gdzie wynajmowałem pokój w mieszkaniu studenckim, gdzie w jed-
nym z pokojów mieszkała moja dziewczyna, która nie podzielała tych samych pasji. W ciągu dnia
ona chodziła na wykłady, a ja pracowałem.


Nosiłem się zwykle w jasne jeansy i miałem kilka ulubionych, starych podkoszulków. Lubi-
łem styl vintage, bo pasował do mnie i nadawał mi tego pobłysku lirycznego, którego szukałem
przy każdej nadarzającej się sytuacji.


Wszedłem do bloku i wsiadłem do windy. Mieszkałem na ostatnim piętrze, skąd widok roz-
pościerał się na osiedle przepełnione blokami oddzielonymi od siebie skrawkami lasów. Z mojego
pokoju ta panorama wydawała się nietknięta przez znamiona czasu, które tkwiły gdzieś kilkadzie-
siąt lat temu, gdy szare płyty ogromnych bloków były szałem architektonicznym. W moim pokoju
panował bałagan, a na ścianie wisiał plakat z zespołem Metalliki oraz talerze perkusji, które zbiera-
łem przez lata, kiedy jeszcze chciałem być perkusistą w zespole rockowym. Były to eksponaty, któe
traktowałem z pewnym namaszczeniem, bowiem byłem dość wrażliwy na sentymenty, które pokry-
wały kiedyś muzyczną, a teraz pisarską pasję. W pokoju znajdował się również bezlik przedmiotów
należących do mojej dziewczyny, która lubiła jasne, pastelowe kolory, co kontrastowało z moją wi-
zją dekoracji wnętrz, ale takie połączenie było dla nas czymś więcej, niż jedynie uporządkowaniem
przedmiotów. Zamieniłem kilka słów z dziewczyną, która już nie mogła uczyć się do sesji. Położy-
łem się spać, aby wstać nazajutrz o poranku i wyjść do pracy. Nie lubiłem tego uczucia, kiedy czu-
łem się blado i wciąż zaspanie. Wsiadłem do autobusu i po kilku przystankach byłem na miejscu.


Od tego momentu zaczyna się moja prawdziwa historia. Nazywam się Kacper Szelski i je-
stem pisarzem. Niedługo poznam dwóch chłopaków, z którymi będę tworzył grupę poetycką, co od-
mieni moje dotychczasowe życie.

Free download pdf