— I masz tu, proszę, kult zapierdolu! Robota... słowo robota
dużo mówi o ich stosunku do tego zajęcia.
Wstał i podszedł do tablicy tradycyjnej, zielonej, która wisiała
nad łóżkiem Magister Jadacznicy, robiąc jednocześnie zarówno za
ozdobę, jak i za narzędzie tortur. Wziął w macki kredę i po lewej
napisał „robota/praca”, a po prawej – „nazwa pracy”.
— Dlaczego ludzie mówią „idę do pracy”? Albo: „cholera
jasna, muszę wstać do tej roboty!”. To teksty jak z książki, której
autorowi nie chciało się wymyślić, co robią jej bohaterowie na co
dzień. „Idę do pracy”, jaką to ma treść oprócz wychodzenia z domu
i pójścia... gdzieś?! Lepiej nic nie mówić, niż mówić, że się „idzie do
pracy”. Dlaczego ludzie wstydzą się używać nazwy tego, czym się
zajmują? Czy świat nie byłby lepszy, gdyby mówiono „idę do
księgarni”, „idę do lasu”, „idę do szkoły”, „idę sklepu”? A czemu
mówią „robota”, nawet jeśli nie są automatykami, robotykami, jeśli
nie pracują fizycznie, jeśli sami nie są fizycznymi robotami? A
nawet, jeśli są, to dlaczego wolą powiedzieć, że „idą do roboty”, a
nie „idę robić meble”, „idę składać lampy”?! – rzucił kredą o
podłogę. Zaczerwieniony, usiadł na łóżku Magister Jadacznicy. –
Zrobiłem ludziom pracującym wielką przysługę. Tak właśnie
zaczyna się rewolucja. A mi coś w życiu wychodzi.
— Taksonomowie skarżą się na brak dusz, których przydział
do organizmów mieliby zweryfikować. – sparafrazowała kobieta.
— I co z tego? Odciążyłem ich.
— Co do tego nie mam najmniejszej wątpliwości. Oni mają
podejrzenia, że coś jest nie tak.
— To znaczy?
— Od kiedy po rewitalizacji inżynierskiej to TY masz za
zadanie przekazanie dusz taksonomom, mówią, że mają dwa razy
kasia kuszak
(Kasia Kuszak)
#1