- Tak, ale chyba przyzwyczaiłeś się jakoś do nas, a przynajmniej do naszej grupy,
prawda? – zapytała Violetta. - Tak, to prawda, z wami to trochę co innego. Ale jak wychodzę na ulicę, to nadal się
boję. A poza tym stosunek innych ludzi do mnie cały czas widać świetnie na mojej Plakietce. - Ale nie masz chyba na razie żadnych nagan w uwagach dodatkowych?
- Violetto, co robisz? – odezwała się nagle Gizela, patrząc na Violettę takim
wzrokiem, jakby chciała ją dźgnąć samym spojrzeniem. – Nie widzisz, że wprowadzasz
rywalizację? Konkurs pod tytułem „Kto ma gorzej”?. Czy mam ci przypomnieć zasady
naszego stowarzyszenia? - Przepraszam – powiedziała dziewczyna, wyglądając nagle znowu tak, jakby
zamieniła się w posąg i nie widziałam nawet, jak otwierała usta, żeby przeprosić. – Nie
chciałam, żeby tak to zabrzmiało. Po prostu chciałam zaznaczyć, że mój lęk wewnątrz
stowarzyszenia jest cały czas taki sam.
Po zakończeniu sprawy Violetty (której ostatnia wypowiedź została całkowicie
zlekceważona, a ja czułam się absolutnie współwinna tej upokarzającej postawy)
przedstawiło się jeszcze kilka osób, głównie z grupy młodych dorosłych, cierpiących na
jakieś zaburzenia emocjonalne. Była wśród nich także ta dziewczyna, która ciągle ziewała,
Ilona, mająca problem z przewlekłym osłabieniem, i pewien mężczyzna, Robert,
wyglądający, jakby był pogrążony przez cały czas w półśnie. Sypiał on ponoć około
jedenastu godzin na dobę, a w ciągu dnia i tak regularnie bolały go oczy albo było mu tak
słabo, że nie był nawet w stanie wejść po schodach. Żaden lekarz nie zdiagnozował u niego
jednak najmniejszej choroby poza pewnymi drobnymi odchyleniami, które były
najprawdopodobniej wynikiem zmniejszonej aktywności fizycznej, na którą mężczyzna nie
mógł sobie po prostu pozwolić. - I chociaż mam dwadzieścia dziewięć lat, w zasadzie czuję się, jakbym przeżył na
tym świecie o wiele mniej, bo każdy mój dzień jest prawie o połowę krótszy niż dzień
zdrowego człowieka. - Nie przesadzaj, śpisz tylko trzy godziny dłużej od normalnego człowieka –
obruszyła się Elena. – To nie jest pół dnia! - Ale dodaj sobie do tego jeszcze drzemki w ciągu dnia i fakt, że rzadko kiedy czuję
się na tyle dobrze, żebym mógł się w cokolwiek zaangażować z pełną sprawnością fizyczną i
umysłową.
Kiedy słuchałam opisu jego choroby, pomyślałam, że brzmiała ona trochę podobnie
do mojej, tyle, że ja wiedziałam, dlaczego czułam się nieustannie zmęczona i dla mnie był to
tylko jeden z objawów mojej „alergii”. Chciałam zasugerować, że może on też jest na coś
uczulony, niekoniecznie na ludzi, ale stwierdziłam, że lepiej nie będę się odzywać, bo Robert
w ogóle na mnie nie patrzył i nie wydawał się przywiązywać żadnej wagi do mojej
obecności. To samo dotyczyło zresztą Ilony i miałam silne wrażenie, że ich senność nie była
tego jedynym powodem.
Kiedy poznałam już wszystkich, zdałam sobie sprawę, że mogłam policzyć na
palcach osoby pracujące i prowadzące jakieś w miarę normalne życie poza tymi spotkaniami.
Nie licząc opiekunów, których wkład w tę grupę był właściwie pracą. A niektórzy z nich i tak
pracowali również poza stowarzyszeniem, choćby Penelopa. W każdym razie, dla większości
z nich to miejsce naprawdę zdawało się drugim domem. A dla niektórych nawet pierwszym.
tatianarevelion
(TatianaRevelion)
#1