z naszego budynku, a to byłoby dla nas kłopotliwe. Poza tym, dobrze byłoby kupić jakieś
instrumenty, tak w razie czego, gdyby ktoś przyszedł na inspekcję. A instrumenty są
potwornie drogie. Z artykułami plastycznymi było znacznie łatwiej. Każdy przyniósł z domu
jakieś stare farby czy to, co miał, coś się dokupiło i wszystko wyglądało całkiem
autentycznie. Teraz boimy się tylko, że zaczną nas wypytywać o jakąś wystawę...
Kobieta skończyła mówić, a ja pokiwałam głową i powiedziałam coś w stylu „Łał,
niesamowite” i “To musiało wymagać dużo zaangażowania z waszej strony”. Kobieta zaczęła
rozmawiać następnie ze swoją koleżanką o czymś zupełnie innym, Eric odszedł gdzieś w
międzyczasie, a mężczyzna z Vanessą też gdzieś zniknęli. Chciałam skorzystać z okazji i
przemknąć do łazienki, jako że zawsze miałam w zwyczaju chodzić do łazienki, po przyjściu
w nowe miejsce, ale nagle podeszła do mnie Tina z Blanką.
- O, cześć! – zawołała Tina i zaczęła mówić, jak to wspaniale, że znowu się widzimy i
pytać, czy zacznę przychodzić na spotkania regularnie.
Wokół nas kolejne osoby przechodziły do dużej sali i zauważyłam parę razy, jak ktoś
niósł tam jakieś półmiski czy tace. - O, witaj, Olu, witajcie dziewczyny – Melania podeszła do nas, w rękach niosła duży
dzbanek. – Może przejdziemy do sali? Porozmawiamy trochę przy stołach.
Weszłyśmy do sali. Jak na razie nie znajdowało się w niej wcale tak dużo osób, ile się
spodziewałam. Samo wnętrze urządzone było natomiast w trochę inny sposób niż ostatnim
razem. Na środku nie było ustawionych w krąg krzeseł. Przy kanapach stojących pod
ścianami były teraz jakieś stoliki, a kilka znajomych krzeseł stało nieopodal.
Usiadłam z Tiną, Blanką i Melanią przy jednym stoliku i Melania zaczęła opowiadać, kto
skąd przyjechał i jaki jest plan spotkania. Plan okazał się wprawdzie bardzo prosty. Dzisiaj
wszyscy się zjeżdżają, od rana, stopniowo, żeby nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń,
wieczorem ma się odbyć wspólne spotkanie integracyjne, a jutro około południa wszyscy
zaczynają powoli odjeżdżać, również powoli i stopniowo. W międzyczasie natomiast
możemy rozmawiać w dowolnych kombinacjach i teoretycznie robić, co się nam podoba.
Żałowałam trochę, że Gizela nie zaprosiła mnie na wieczór, jeśli to wtedy miała się odbyć
jakaś aktywność zorganizowana. Prawdopodobnie byłoby mi łatwiej wziąć w niej jakiś udział
niż w biernym siedzeniu przy stole, ale pocieszałam się faktem, że jako nowa osoba w
stowarzyszeniu mogłam liczyć na całkiem znaczne zainteresowanie, przynajmniej ze strony
ludzi z mojego oddziału, i że miałam jeszcze do zwiedzenia dolne piętro, gdzie też mogłam
spotkać coś lub kogoś ciekawego. - Tylko jeśli będziesz chciała iść na dół, zgłoś się najpierw do Erica czy do mnie albo
do kogokolwiek z opiekunów siedzącego przy drzwiach, bo nie możemy sobie pozwolić na
zbyt częste chodzenie po korytarzach przychodni – powiedziała Melania i wydawało mi się,
jakby zapomniała dodać: „Bo ty prawdopodobnie zwróciłabyś na siebie szczególną uwagę. A
poza tym nie zasłużyłaś sobie jeszcze na nasze zaufanie. I zapewne nigdy sobie na nie nie
zasłużysz”.
Odpowiedziałam zamiast tego, że rozumiem ją doskonale, żeby nie było, że udaję
poszkodowaną albo że chcę się buntować.
Po kilku minutach Tina oznajmiła, że one z Blanką muszą już niestety iść, bo Blanka
ma wizytę u lekarza, ale przyjdą wieczorem i życzyły nam dobrej zabawy.