W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1
Eric wyglądał teraz, jakby zabrakło mu słów.


  • ...Bo myślałem, że tego nie chcesz? – wydusił w końcu, tak jakby była to
    najbardziej oczywista rzecz na świecie.

  • Przecież ja nie chciałam! To znaczy, nie pozwoliłam ci.

  • Ale chciałaś. To znaczy, powiedziałaś, że będziesz zadowolona, jeśli ktoś wyłączy
    to za ciebie.

  • No właśnie, to różnica. Chodzi mi o to, dlaczego w ogóle nie zapytałeś wcześniej?

  • Nie wiem, czemu! – krzyknął Eric, najwidoczniej tracąc cierpliwość. – Czy możemy
    już skończyć o tym mówić?
    Deborah zajęła się następnie rozmową z Marcelem i poprosiła mnie, czy nie
    mogłabym przesunąć się trochę tak, żeby ona mogła usiąść na moim miejscu i być bliżej
    chłopaka. Zamieniłam się z nią zatem, usiłując nie wyglądać jak osoba odepchnięta, która
    właśnie dostała genialny powód, by rozpaczać nad swoim losem. To z pewnością nie
    zachęciłoby nikogo do podejrzewania mnie o przyjazne intencje, nawet w środowisku anty-
    plakietkowym.
    Eric nawiązał teraz rozmowę z Beniaminem – a przynajmniej starał się nawiązać z
    nim rozmowę – a ja zerkałam niecierpliwie na wejście do sali, czekając, aż Melania przyjdzie
    i powie mi, że mogę już iść na dół. Z jakiegoś powodu podejrzewałam, że Melania nigdy nie
    przyjdzie, choć teoretycznie umówiłyśmy się, że ma przyjść.
    Po następnych pięciu czy dziesięciu minutach podszedł do naszego stołu kolejny
    mężczyzna, którego nie znałam. Nazywał się Kevin Milton, z tego co wyczytałam na jego
    Plakietce, i mieścił się w grupie młodych dorosłych. Był ubrany w białą koszulkę z
    podwiniętymi rękawami i kraciastą kamizelkę. Na rękach miał smugi farby. W rękach
    trzymał jakiś zeszyt i telefon komórkowy. Widziałam go już wcześniej, najpierw przy
    jednym stole, a później przy drugim. Teraz podszedł do naszego. Może zależało mu, żeby
    wszystkich poznać?
    Cześć wszystkim – powiedział, siadając na wolnym krześle. – Jestem Kevin.
    Przyjechałem z Vindoru. A wy?
    Przedstawiliśmy mu po kolei swoje imiona, co poniektórzy pokazując również
    Plakietki. Zdziwiłam się trochę, kiedy usłyszałam, że przyjechał z Vindoru, bo widziałam już
    wcześniej trójkę przybyszy z tego miasta. Zapamiętałam, że tych dwoje mężczyzn i kobieta o
    czerwonych włosach, których widziałam na początku, przyjechali z Vindoru. Wydawało mi
    się, że wszystkie osoby przyjeżdżające z jednego miasta podróżują razem i generalnie raczej
    trzymają się razem. Jak widać, nie było to jednak regułą. Po tym, jak Kevin rzucił okiem na
    nasze Plakietki, zaczął przedstawiać się obszernie, zaczynając od wyliczania na palcach
    swoich domniemanych profesji:

  • Ja ogólnie jestem malarzem, pisarzem, projektantem, podróżnikiem, sportowcem,
    tancerzem, muzykiem i pewnie jeszcze sporo innych rzeczy, a w każdym razie wszystko
    wskazuje na to, że mam do tych rzeczy zdolności i gdybym tylko mógł znaleźć na wszystko
    czas, jestem przekonany, że mógłbym się zajmować tym wszystkim najzupełniej
    profesjonalnie. Może to trochę dziwnie brzmi, ale z mojej perspektywy to jest wszystko
    naprawdę jasne. Jak zapewne możecie się domyśleć – z faktu, że należę do Stowarzyszenia
    Nieformalnego Cierpienia – wszystko to nie sprawia mi jednak zbytniej satysfakcji. A
    powiedziałbym raczej, że to wszystko kompletnie mnie dobija. Bo chociaż wiem, na co mnie

Free download pdf