W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

wobec nich wszystkich. Zamiast tego postanowiłam zatem spróbować wyglądać na
zdystansowaną do otrzymanej informacji.
Później wróciłam znowu do sali głównej, zastanawiając się, jak długo powinnam tam
jeszcze siedzieć, jak bym czekała na jakiś cud. Tak naprawdę nie działo się nic ciekawego.
Ludzie ze sobą rozmawiali i chyba nawet większość alergików przyłączała się do rozmowy.
Co jakiś czas ktoś wysyłał do mnie sugestywne spojrzenie, jakby chciał powiedzieć „Nie po
to zostałaś tu zaproszona i uznana za alergiczkę, żeby udawać obrażoną i nie zrobić nic nawet
w kierunku zbliżenia się do innego biednego alergika”. Niektórzy być może siedzieli w
swoich pokojach. Ja w każdym razie przesiedziałam większość czasu przy głównym stole
obok Klary, która zachowywała się, jakby mnie w ogóle nie było. Moje miejsce wypadało w
dodatku na skraju stołu i musiałam wysilać się, żeby utrzymać wrażenie, że jeszcze mam
gdzie oprzeć rękę i gdzie postawić swój talerzyk. Nie chciałam się oczywiście skarżyć,
wiedząc z doświadczenia, jak może się to skończyć. Nie widziałam też innego miejsca, które
mogłabym zająć, nie prowokując pytań. Zaczęłam zatem dość szybko odczuwać coraz
silniejsze zmęczenie. W pewnym momencie miałam wrażenie, jakby cały obraz zlał mi się w
niewyraźne plamy i musiałam wysilać się już nawet, żeby widzieć wyraźnie.
Kiedy oznajmiłam Klarze i Sabinie, że chyba już pójdę, Sabina zapytała, czy na
pewno chcę wyjść tak wcześnie i powiedziałam, że bolą mnie oczy. Musiałam wyjaśnić im,
że ból oczu był jednym z objawów mojej alergii, zanim mnie zrozumiały. Sabina
zaproponowała następnie, że mogę iść do pokoju Anniki, tej, która była uczulona na światło,
bo w jej pokoju było zawsze ciemno i mogłam się tam odprężyć. Zgodziłam się na tę
propozycję, ulegając wrodzonej naiwności i pozwoliłam Klarze zaprowadzić się do pokoju
Anniki. Kiedy weszłyśmy do środka, znalazłyśmy się w tak gęstej ciemności, że nie mogłam
zobaczyć w głębi żadnego, nawet najmniej wyraźnego konturu. Szybko okazało się jednak,
że otaczała nas po prostu gruba, czarna kotara zamontowana wokół wejścia. Kiedy Klara
przywitała Annikę i odsłoniła kotarę, zobaczyłam niewielki, pogrążony w półmroku pokój.
Okna były zasłonięte roletami, ale przepuszczały niewielką ilość przytłumionego światła,
dzięki czemu od razu byłam zdolna odróżnić przynajmniej wszystkie większe elementy
wyposażenia pomieszczenia.
Nie wiem, skąd wzięła mi się ta myśl, ale zanim przyszłam do tego pokoju,
pomyślałam, że Anniki pewnie tam teraz nie ma i będę miała cały pokój dla siebie. Nie
widziałam jej jednak wcześniej między gośćmi, a było to niezwykle mało prawdopodobne,
żeby przebywała akurat gdzieś na dworze. Nie rozumiałam, dlaczego nie zaprowadzono mnie
do jakiegoś innego pustego pokoju, w którym mogłabym po prostu samodzielnie zasłonić
sobie okna. Chyba, że nie było akurat żadnego pustego pokoju. Tak czy inaczej, nie chciałam
dać nikomu do zrozumienia, że mam coś przeciwko Annice, przyjęłam więc jej gościnność,
starając się okazać wdzięczność (co jak zwykle w ogóle mi nie wyszło) i usiadłam na
wskazanej mi kanapie.



  • Jesteś zmęczona? – zapytała mnie Annika, kiedy Klara zaciągnęła za sobą kotarę i
    wyszła.

  • Tak, szczerze mówiąc... – odpowiedziałam, usiłując brzmieć naturalnie i mniej
    więcej tak, jak powinna brzmieć osoba zmęczona, ale nie omdlewająca. – Bolą mnie oczy.

  • Ilona też często przychodzi tu odpocząć. Albo Robert. Wiesz, oni są prawie ciągle
    zmęczeni.

Free download pdf